sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 11 - Szczerość.

      Próbowała wszystkiego, gdy zakapturzona postać ciągnęła ją w ślepą uliczkę. Drapała, szarpała się, próbowała gryźć i krzyczeć. Wszystko bez skutku. Oprawca trzymał ją pewnie i nie pozwalał, aby osiągnęła nad nim choć małą przewagę. Gdyby chociaż ktoś szedł właśnie ulicą... Ale miasto wydawało się tak ciche, że mogła usłyszeć kołatanie swojego przestraszonego serca. Przez te kilkanaście sekund zdążyła już przedstawić sobie w skrócie wszystkie najgorsze scenariusze.
      Nagle napastnik odwrócił ją gwałtownie i jedną ręką przycisnął do ceglanej ściany. Tym samym skutecznie stłumił drżenie jej wychudzonych ramion. Już chciała krzyczeć, ale mężczyzna wolną ręką chwycił za brzeg swojego czarnego kaptura i odsłonił swoją twarz. Ginny ze świstem wciągnęła powietrze.
        - Nie mów, że nie tęskniłaś – usłyszała jego lekki rozbawiony głos.
      Nie odezwała się. To musiał być jakiś żart! Hologram, Eliksir Wielosokowy, cokolwiek... A najbardziej rozsądnym wytłumaczeniem okazał się sen. Już kolejny w tym stylu.
      Wpatrywała się w niego w ciszy, starając się nie mrugać, aby nie zniknął. Nie mógł być przecież prawdziwy, musi być tylko jednym z jej licznych wspomnień. Nie zauważyła nawet, kiedy chłopak zwolnił uścisk i stała teraz zupełnie wolna, opierając się o chłodną ścianę. Skorzystała z tego szybko i delikatnie uderzyła chłopaka w ramię. Poczuła na dłoni materiał jego czarnej peleryny. Dziwne... Prawdziwy.
        - Tak, to naprawdę ja – powiedział, najwidoczniej właściwie interpretując jej zachowanie.
        - Blaise – szepnęła, nadal bojąc się spuścić z niego wzroku.
      Nie było go dwa lata. Został jej po nim tylko list, w którym zapewniał o swojej miłości i oznajmiał, że nie mogą się spotykać, ze względu na niebezpieczeństwo. A teraz stał przed nią, tak po prostu...
      Zamachnęła się i chciała wymierzyć mu policzek, ale szybko złapał jej dłoń. Najwidoczniej bardzo dobrze był przygotowany na taką reakcję.
        - Przez tyle czasu nie dawałeś znaku życia – jej oczy napełniły się łzami. - Odchodziłam od zmysłów – szepnęła.
        - Dobrze wiesz, że nic nie mogłem zrobić. Nie chciałem cie narażać, będziesz musiała mi wybaczyć.
      To jej wystarczyło, za bardzo za nim tęskniła. Rzuciła mu się w ramiona i pocałowała zachłannie, ciesząc się jego zapachem. Może to jednak był tylko sen? Może znów obudzi się sama i cały dzień będzie odtwarzać te senne marzenia? Nawet jeżeli tak będzie, to teraz i tak chcę być tylko przy nim, choćby przez tę chwilę.
      Gdy w końcu oderwali się od siebie, do Ginny dotarła niepokojąca myśl.
        - Przepraszam, nie powinnam – zmieszała się. - Być może masz kogoś – wbiła swój wzrok w ścianę poza chłopakiem.
        - Nie - odpowiedział pospiesznie, choć przez jego myśl przebiegła szczupła, anorektyczna wręcz sylwetka.
      Zapadła między nimi pełna szczęścia i ulgi cisza. Wpatrywali się w siebie, chcąc jak najbardziej nacieszyć się swoim widokiem. Blaise nie nie mógł nie zauważyć, że odkąd ostatni raz z nią rozmawiał, dziewczyna schudła, a jej twarz uległa znacznej zmianie. Był teraz poważniejsza, z lekko zapadniętymi policzkami. Obserwował ją rzecz jasna przez te dwa lata, ale dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się jej twarzy.
     Ginny też nie mogła przeoczyć zmian, które zaszły w Zabinim. Rozrósł się jeszcze bardziej, a szata opinała się ciasno na jego mięśniach. Jak wielka różnica musiała być między Śmierciożercami, a zwykłymi ludźmi, jeżeli chodzi o wyżywienie... Za to jego uśmiech, który tak kocha, stał się nieco bledszy i bardziej opanowany. Wyglądał też na o wiele starszego niż był w rzeczywistości.
        - Co z Hermioną? - zapytała pospiesznie, bo to interesowało ją teraz najbardziej.
        - Ma się dobrze. Szczerze mówiąc, to myślę, że w pewien sposób jej los się poprawił, ma tam z pewnością lepsze warunki, niż w Zakonie. Jest zdrowa i trzyma się dobrze, nie musisz się o nią martwić.
      Ginny odetchnęła z ulgą. Blaise przecież by jej nie okłamał... I nie dałby zrobić Hermionie krzywdy. Póki on tam był nie musiała aż tak panicznie bać się o przyjaciółkę.
        - Czy to prawda, że Malfoy żyje? - zapytała jeszcze, marszcząc brwi.
      Chłopak ewidentnie się zmieszał i spojrzał na swoje dłonie. Skoro sama poruszyła ten temat, to nie mógł jej okłamywać.
        - Tak, to prawda. Wybacz to kłamstwo w liście, uznaliśmy, że tak będzie lepiej – wciąż na nią nie patrzył.
        - TAK BĘDZIE LEPIEJ? - podniosła głos, a chłopak natychmiast przyłożył jej palec do ust.
        - Nie krzycz, lepiej, żeby nikt się tu nie zapuszczał, sprawdzić, co się dzieje. Co się stało to się nieodstanie. Nie miej do mnie pretensji, to była decyzja Dracona! Nie miałem wyboru, to mój przyjaciel. Właśnie... Czy to prawda, że śpisz z moim listem pod poduszką? - podniósł jedną brew i zachichotał.
        - Skąd ty do cholery... Aaaa, Hermiona... - dziewczyna zarumieniła się aż po cebulki włosów. - Czy mógł byś przekazać jej wiadomość ode mnie? Proszę, zależy mi na tym – wciąż mówiła zażenowanym tonem. - Powiedz jej, że przepraszam i nie powinnam się z nią kłócić. Powiedz, że za nią tęsknię i że już niedługo to wszystko się skończy. I będzie bezpieczna, w domu.
      Blaise kiwnął krótko głową, notując w umyśle słowa dziewczyny.
      Po jeszcze jednej chwili ciszy, Ginny zrobiła krok w jego stronę i wtuliła się w niego. Teraz naprawdę wydawała się jeszcze mniejsza, niż gdy ostatnio trzymał ją w ramionach, ale nadał czuła się w nich bezpieczna.
        - Dlaczego do mnie przyszedłeś? - wyszeptała nurtujące ją pytanie.
        - Miałem już dość obserwowania cię z ukrycia, zapragnąłem znów twojego dotyku. Szczególnie teraz... Odkąd zobaczyłem Hermionę, wszystko wróciło. Nie mogłem już dłużej czekać, aż świat stanie się dla nas przyjaznym miejscem. Nie mogę wiecznie czuwać nad tobą na odległość, bo póki rządzi Czarny Pan, nigdy nie będziesz bezpieczna. Cokolwiek by się nie działo, ja chcę teraz postarać się stworzyć taki świat.
      Na dźwięk tych słów przeszły ją dreszcze. W jaki sposób chciał zapewnić jej bezpieczeństwo?
        - Co chcesz zrobić? Chyba nie chcesz... Och, Blaise, błagam, nie rób nic głupiego!
      Wolał nie odpowiadać, po prostu przytulił ją do siebie mocniej, rozkoszując się przez jeszcze jedną chwilę jej zapachem i dotykiem.


      Specjalnie z tej okazji nie zjawił się tego dnia w biurze, tylko postanowił zostać w domu. Tak, to był ten dzień! Nadszedł czas, aby poważnie porozmawiać z Granger i przerwać w końcu tę niezręczną ciszę między nimi. Był jej winien wyjaśnienia i chociaż do tego wniosku doszedł już dawno, dopiero teraz poczuł się na to gotowy. Szczególnie, że Astoria miała dużo pracy i nie zapowiadało się, aby wróciła do domu przed kolacją. Więc mieli dużo czasu na rozmowę...
      Granger jeszcze spała, więc czekał na nią w salonie. Już od samego rana popijał Ognistą Whiskey, która miała dodać mu choć trochę odwagi. To z pewnością nie będzie prosta rozmowa...
Wreszcie usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, a potem ciche kroki na korytarzu. Idealnie, nim wcześniej będą mieli to za sobą, tym lepiej.
      Hermiona weszła do salonu ziewając, a potem pisnęła i odskoczyła przestraszona, widząc Dracona. W panice zaczęła naciągać podkoszulek w którym spała, aby zasłonił jej czarna majtki i rzuciła Malfoy'owi wściekłe spojrzenie. Najwidoczniej był ostatnią rzeczą, którą spodziewała się zastać w salonie.
        - Miałeś być w pracy – warknęła skulona, aby upewnić się, że biały, poniszczony materiał zakrywa wszystko co powinien. - Pozwolisz, że pójdę się ubrać?
      Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z salonu, naciągając materiał na pośladki. Draco uśmiechnął się do siebie. Mogła robić, co chciała, on i tak zobaczył wystarczająco.
      Zaczął się niecierpliwić, gdy Hermiona nadal nie wychodziła ze swojego pokoju i nie dawała najmniejszego znaku życia. To trochę krzyżowało mu plany. Czy nie miała się tylko ubrać? Wstał leniwie i ruszył przez ciemny korytarz swojego domu. Zawahał się przez chwilę, stojąc przed jej drzwiami, a potem zapukał.
        - Przebieram się – usłyszał głos dziewczyny. - Jeżeli spróbujesz teraz wejść, to przysięgam, że znajdę jakiś sposób, żeby cię zamordować.
      Nie odpowiedział, ale zaczął się przysłuchiwać odgłosom dochodzącym z pokoju. Cisza. Hermiona nie przemieszczała się po pokoju i nie wydawała żadnych dźwięków. Zaryzykował, mimo jej gróźb, i powoli otworzył drzwi. Kompletnie ubrana Granger leżała na swoim łóżku i wpatrywała się w sufit.
        - Czyżby? - zapytał, unosząc brwi.
        - Czy mógłbyś uszanować moją prywatność i wyjść? - zapytała z powątpiewaniem.
        - A czy ty mogłabyś przestać mnie unikać od... ostatniej sytuacji?
      Prychnęła, ale nie zamierzała odpowiadać.
        - Musimy porozmawiać. Wolałbym to zrobić w salonie, ale możemy też tutaj – mruknął zmęczonym tonem.
      Wzruszyła ramionami, zupełnie go ignorując.
        - Granger... Porozmawiasz ze mną?
      Cisza.
        - Granger! To nie jest propozycja. Masz ze mną porozmawiać.
      Nawet na niego nie spojrzała. Wpatrywał się przez chwilę w leżącą nieruchomo dziewczynę, a potem westchnął i podszedł do niej. Miał już dość jej humorów. Ignorowania go, wrogich spojrzeń i napiętej atmosfery. Odkąd prawie ją pocałował, usłyszał od niej tylko krótkie, suche dzięki, gdy oddawał jej pudełeczko z jej starego domu. Wie, że ją zranił, ale nawet nie może się wytłumaczyć. To wszystko może się skończyć albo dzisiaj, albo ciągnąć się jeszcze przez długi czas. Chcąc nie chcąc, Granger będzie musiała go wysłuchać.
       Gwałtownym ruchem szarpnął ją w górę, złapał w pasie i przewiesiła ją sobie przez bark. Hermiona wrzeszczała, przeklinała, próbowała kopać i bić. Szybko unieruchomił jej nogi i próbował ignorować ból w plechach, które dziewczyna zawzięcie okładała pięściami.
        - PUŚĆ MNIE, MALFOY! PUSZCZAJ! - jaj próby wyrywania się nie przynosiły zamierzonego skutku.
      Gdyby nie zaklęcia wyciszające w całym domu, z pewnością słyszałaby ją całą ulica. Nie bała się, gdzieś w środku ufała Malfoy'owi, że nie zrobiłby jej krzywdy. Była tylko wścieła, że nie uszanował jej woli i naruszył jej prywatność. Nie miała pojęcia, co planuje i ani trochę jej się to nie podobało.
      Wszedł do łazienki i pewnym ruchem wrzucił ją do wielkiej wanny. Przytrzymując ręką, by nie uciekła, sięgnął po prysznic i włączył zimna wodę. Teraz jej krzyk przerodził się w pisk. Na chwilę wyłączył strumień.
        - Uspokoiłaś się już i porozmawiasz ze mną? - warknął, wciąż przytrzymując ją wolną ręką.
        - Idź do diabła, ty... - nie usłyszał, jak dokładnie chciała zakończyć to zdanie, bo zagłuszył ją dźwięk szumiącej wody. Patrzyła ze mściwą satysfakcją, jak woda spływa po długich włosach Granger. Już chciał znów zakręcić wodę, gdy dziewczyna szarpnęła się mocniej niż zwykle. Serce podskoczyło Malfoy'owi do gardła, gdy poślizgnął się na wodzie rozchlapanej na łazienkowej podłodze. Granger zauważyła to i wykorzystała okazję, póki chłopak w pełnie nie odzyskał równowagi. Pociągnęła go mocno do siebie i Draco, przeklinając głośno, wpadł z pluskiem do wody. Dziewczyna zaśmiała się z satysfakcją, ale od razu spoważniała, gdy spojrzała na mokrego chłopaka, który próbował się jakoś pozbierać.
       Korzystając z okazji, że zdezorientowany Malfoy puścił ją podczas upadku, próbowała wydostać się z wanny i uciec. Już ciała przetoczyć się po brzegu jej więzienia, ale wtedy Malfoy złapał ją pewnie za koszulkę i usłyszała dźwięk rozrywanego materiału.
      To było najmniejsze z jej zmartwień, miała nawet nadzieję, że mokry materiał zostanie w jego dłoni, a ona, nawet w bieliźnie, będzie mogła szybko uciec. Za chwilę poczuła jednak jego drugą rękę, która pewnie złapała ją za ramię i pociągnęła z powrotem do wanny. Gdy próbowała pisnąć, poczuła, jak woda wpływa jej do ust i nosa. Wynurzyła się szybko, kaszląc i krztusząc się. Napotkała niepewne spojrzenie Dracona.
        - Chciałeś mnie utopić? - warknęła. - Czy możemy już wyjść z tej cholernej wanny?
       - Wiesz, jaki jest warunek twojego wyjścia stąd, prawda? - podniósł brwi.
       - Nie ulegnę twojemu szantażowi.
      Znów próbowała wyjść, choć nawet nie sądziła, że może się jej to udać. Bardziej chciała okazać Malfoy'owi, że się nie podda, choćby miała leżeć w tej zimnej wodzie, aż do powrotu Astorii.
Chłopak złapał ją jednak w talii, a potem usiadł na niej okrakiem i przygwoździł jej ręce do brzegu wanny.
        - Ja mam czas. Nawet zaczęło mi się to podobać – ostentacyjnie spuścił wzrok prosto na jej piersi i podniósł brwi.
      Rozdarta koszulka odrywała jej stanik z prawej strony, a delikatna, przemoczona bielizna ukazywała wszystko. Hermiona poczuła, jak gwałtownie się rumieni.
        - Wygrałeś – warknęła ze złością.
      Gdy tylko ją puścił, zasłoniła piersi dłońmi i z zażenowaniem spuściła wzrok. Wyszła bez słowa z wanny i pomaszerowała po ręcznik.
       - Za piętnaście minut widzę cię w salonie – krzyknął za nią, gdy wychodziła z łazienki i spojrzał jeszcze raz na mokre dresy opinające jej pośladki.
      Wyszedł szybko z zimnej wody, rozebrał się do bokserek i wytarł ciało ręcznikiem. Granger zrobiła się cholerną zołzą i kosztowało go to zimną kąpiel, ale przynajmniej w końcu z nim porozmawia. Lepiej, żeby już drugi raz nie próbowała go oszukać, bo nie będzie miał dla niej litości...


      Sophie Williams wpatrywała się w swoje odbicie w ogromnym lustrze starej toaletki. Leniwym ruchem poprawiła długie kosmyki włosów. Spojrzała na chwilę na sylwetkę chłopaka leżącego w jej łóżku.
        - Muszę zaraz iść – usłyszała spokojny głos Notta.
      Uśmiechnęła się do niego delikatnie w odpowiedzi i poprawiła jedwabny szlafrok.
        - O tak, lepiej leć, nim Mary zacznie coś podejrzewać – zakpiła. - Pamiętasz o naszej umowie?
        - Jesteś pewna, że tego chcesz?
      O tak, była pewna! Ona zawsze dostawała tego, co chciała. A od jakiegoś czasu pragnęła Dracona Malfoy'a. Niestety, Astoria skutecznie stała jej na drodze.
        - Przyjaźniłyście się – mruknął Nott z powątpiewaniem.
        - Nie mam przyjaciół – mruknęła dziewczyna i uśmiechnęła się do swojego odbicia. - Są tylko ludzie, których aktualnie potrzebuję.
        - Tak jak ja? - zapytał chłopak ze śmiechem.
      Nie musiała odpowiadać, dobrze wiedział, jaka jest prawda. Ona pragnęła Malfoy'a, a Nott kilku chwil przyjemności z daleka od Mary.
        - Jest jeszcze ktoś, kto ci zagraża – powiedział Teodor, uśmiechając się chytrze.
        - Kto? - Sophie szybko spoważniała.
        - Gdy jeszcze byliśmy w szkole spędzali ze sobą sporo czasu, szczególnie podczas pewnego wyjazdu... A teraz u niego mieszka. Hermionę Granger łatwiej będzie wyeliminować, niż Astorię, nie uważasz?
      Musiał trochę podkolorować sytuację, skoro chciał zemścić się na tej szmacie. A ta wariatka, Sophie, łatwo da się podpuścić. Przynęta została rzucona, teraz wystarczy poczekać...


      Hermiona w końcu pojawiła się w salonie. Minę miała obrażoną. Usiadła na kanapie, zaraz przy kominku, z wysoko uniesioną głową i czekała, aż Draco zacznie temat. Jednak po chwili ciszy postanowiła, że jak najszybciej chce to mieć już za sobą.
        - O czym chciałeś porozmawiać? - westchnęła.
      Przebrała się, ale jej włosy nadal były mokre. Pojedyncze krople spływały po jej szyi i znikały pod bluzką. Przez chwilę odtwarzał wzrokiem ich drogę.
       - Chcę ci wszystko wytłumaczyć. To, dlaczego zniknąłem.
      Jej twarz natychmiast zmieniła wyraz. Dziewczyna, dla odmiany, spojrzała prosto na niego, wzrokiem pełnym zainteresowania.
      Minuty ciszy mijały, a Draco nadal uparcie unikał jej wzroku i nie próbował zaczynać tematu. Hermiona nie popędzała go, tylko nadal czekała w spokoju, aż chłopak bierze myśli. Po chwili jednak westchnął i odważył się spojrzeć prosto na nią.
        - To był najlepszy pomysł – zaczął w końcu bardzo powoli. - Myślałem nad tym jakiś czas, chciałem robić coś, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo.
        - Udając, że nie żyjesz? - znów przybrała swój wrogi ton.
        - Granger, to nie tak...
        - A jak?! - przerwała mu dziewczyna, podnosząc głos.
       No i spokojną rozmowę trafił szlag – pomyślał Draco z rozdrażnieniem. Jak wytłumaczyć wściekłej dziewczynie, że nigdy nie pragnął jej zranić i to wszystko było dla jej dobra? W tym momencie nic nie przychodziło mu do głowy, szczególnie, gdy spostrzegł, że jej oczy napełniły się łzami.
      Gdy Hermiona zauważyła, że chłopak nie zamierz kontynuować tematu, postanowiła sama się tym zająć. W końcu miała okazję wyrzucić z siebie wszystko, co czuła.
        - Wiesz, jak się poczułam, gdy czekałam na jakąś wiadomość od ciebie? - zapytała słabo, walcząc ze łzami. - A potem zobaczyłam ten list. Przeczytałam, że nie żyjesz i wszystko runęło. Wszystko, w co wierzyłam. Wszystko, co kochałam. Przez dwa lata próbowałam pogodzić się twoją śmiercią, a potem cię zobaczyłam... I zrozumiałam, jak mało musiałam dla ciebie znaczyć. Pozwoliłeś mi cierpieć – z wściekłością otarła łzy spływające po jej policzkach.
      A miała nie płakać... Miała być zimna i opanowana. Ale to skończyło się, gdy tyko musiała przypomnieć sobie moment, gdy myślała, że jej miłość umarła.
        - Posłuchaj – mruknął chłopak i przesiadł się, aby być bliżej niej. - To nie była najlepsza decyzja w moim życiu, ale chciałem cię tylko chronić! - też delikatnie podniósł głos.
        - Chronić? CHRONIĆ? Umarłabym za ciebie, a ty... - załamał jej się głos i zaszlochała.
        - Właśnie w tym problem, Granger – warknął. Sam zaczął tracić nad sobą panowanie. - Co by było, gdybyś wiedziała, że żyję? Potrafiłabyś ułożyć sobie życie? A może skończyłabyś jak Ginny, czekając na każdą wzmiankę o mnie? Chciałem tylko, żebyś mogła normalnie żyć! Byłem spanikowany, tylko to przyszło mi na myśl! Chciałam tylko, żebyś poszła na przód, miała normalne życie – krzyczał.
      Nie miał już siły udawać przed nią zimnego i obojętnego. Dla niego to też nie były łatwe lata.
        - Ty jakoś nie miałeś problemu, żeby ułożyć sobie na nowo! Z kimś innym – krzyknęła pełnym wyrzutem głosu i wstała. Nie miała ochoty przebywać tak blisko Dracona.
        - Ty też! Ronald Waesley, naprawdę? Po związku ze mną, myślałem, ze mierzysz wyżej! Naprawdę chciałaś spędzić z nim resztę życia i mieć dzieci? - sam zaczął się niebezpiecznie denerwować.
       - To nie jest twoja... Zaraz! Skąd wiesz, że jesteśmy razem? Nie wiedział o tym nikt spoza Zakonu! Czy ty mnie śledziłeś, do cholery?!
      Draco spuścił wzrok i spojrzał na swoje dłonie. O tak, nie sam, bo miał od tego ludzi. Zawsze wysyłał ludzi, żeby ją inwigilowali. Nikt nie musiał wiedzieć, ze miał w tym osobiste pobudki.
        - Oboje próbowaliśmy ułożyć sobie...
        - Tylko, że ja myślałam, że nie żyjesz! Poczekaj tu chwilę!
      Przez całą drogę do swojego pokoju, próbowała się uspokoić. Łzy jednak nadal uparcie spływały po jej twarzy, a w niej wszystko aż buzowało. Porwała z szafki swoje niebieskie pudełeczko i szybkim krokiem wróciła do salonu. Bez słowa otworzyła je przy Draconie i wyjęła pierwszą karteczkę.
        - Kochany Draco, tak mi smutno tutaj i pusto... Jak mogłeś tak po prostu umrzeć i zostawić mnie tu samą? Przecież obiecałeś, że wrócisz z tej bitwy cały! Nienawidzę Cię za to, że skazałeś mnie na życie bez Ciebie. Dopiero dziś dowiedziałam się o Twojej śmierci, do tego czasu żyłam tylko nadzieją, ale i tę mi odebrano. Cały czas mam wrażenie, że przyjdziesz tutaj i powiesz mi, że wszystko będzie dobrze, że jesteś, że mnie kochasz. Nie tak powinno wyglądać nasze rozstanie. Powiedz mi, proszę, jak mam teraz żyć, budzić się, patrzeć w lustro?. Niczego nie chciałabym teraz bardziej, niż móc oddać za Ciebie życie lub cofnąć czas. Tak mi wstyd, że nie było mnie przy Tobie, chcę wierzyć, że jedynym, co pragnęłaś zobaczyć w chwili śmierci byłam ja. Byłam, prawda? - zaczęła w twarz wykrzykiwać mu treść kolejnych karteczek.
      Draco przyjmował to bez słowa, najwidoczniej nie mając pojęcia, co mógłby na to odpowiedzieć.
        - Ja... Nie wiedziałem – zaczął, gdy w pewnym momencie załamał jej się głos i zaczęła szlochać, nie mogąc już przeczytać nawet słowa.
        - Nie wiedziałeś? Nie wiedziałeś, że cierpię? Że jestem w żałobie?
      Wyjęła z pudełeczka coś jeszcze. Mały złoty łańcuszek z wisiorkiem Dostała go od niego przed balem i przechowywała niczym najświętszą relikwię.
       - Granger, proszę...
       - Nie! Jestem już zmęczona, Draco! I nie chcę cię znać! Mam już dość. Nie chcę cię w moim życiu, nie chcę! Ani w przeszłości, w teraźniejszości, nie chcę też życia przy tobie. Lepiej by było, gdybyś naprawdę nie żył! - wrzasnęła i wrzuciła wisiorek w płomienie, wesoło trzaskające w kominku.
      Wybiegła z pokoju, ale zszokowany Draco nawet nie ruszył się z miejsca. Patrzyła na złoto, połyskujące w płomieniach i na rozrzucone liściki. Musiało być ich kilkaset. Wszystkie były małe, na niebieskich karteczkach. Na niektórych tusz był rozmazany od łez dziewczyny, ale wszystkie zaczynały się zwrotem ,,Kochany Draco'' i kończyły ,,Na zawsze Twoja, Hermiona''. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie czuł się gorzej, niż właśnie w tej chwili. Do jego uszu dobiegał cichutki szloch dziewczyny, zagłuszany przez zamknięte drzwi. A on raz po raz czytał liściki zaadresowane do niego, których nigdy nie miał dostać. Dopiero teraz, czytając te pełne bólu słowa, zrozumiał, jak bardzo ją zranił. Westchnął. Jak mógł myśleć, że ona wybaczy mu po jednej rozmowie? Zrozumiał swój błąd, ale najwidoczniej było już za późno...


      Cholerny Voldemort. Czy zawsze musiał wybierać najmniej odpowiednie pory na zebrania? Wolałby siedzieć w domu i zalać się w trupa po nieudanej rozmowie z Granger, niż wysłuchiwać tego steku ideologicznych bzdur.
      Lecz kiedy tylko przekroczył próg głównej sali, zauważył, że coś jest inaczej. Panowała tam wrzawa, w której słychać było oburzenie i wściekłość. Zaciekawiony tym Draco, odnalazł swoje miejsce obok Blaise'a i spojrzał w dół areny. I dopiero wtedy poczuł prawdziwą ciekawość. Na zimnej posadzce leżały dwa ciała martwych śmierciożerców. Peleryny mieli rozdarte, ubrudzone błotem i krwią. Poznał ich prawie od razu, ci chłopcy niedawno skończyli szkołę i to właśnie Draco ich zwerbował.
        - Nie znam ich, to jakieś świeże mięso? - szepnął Blaise.
      Draco kiwnął krótko głową i już miał odpowiedzieć, ale właśnie wtedy Voldemort wkroczył na środek i wrzawa gwałtownie ucichła. I w tym momencie wzrok Malfoy'a padł na postać siedzącą koło Macnaira. Gdy dziewczyna zdjęła kaptur, poznał ją niemal od razu. Teraz jej jasne włosy sięgały już talii. Twarz nadal miała pękną, ale bardziej przygaszoną i poważniejszą, niż zapamiętał ją po ich ostatnim spotkaniu. Dziewczyna obrzuciła go krótkim i zimnym spojrzeniem. Katy... Znał ją jeszcze ze szkoły, mieli nawet romans... Ale to wszystko skończyło się, gdy on i Hermiona zbliżyli się do siebie. Najwidoczniej Katy nigdy nie przestała żywić do niego urazy. Ostatnio, było to dziwnie popularne wśród jego byłych dziewczyn.
        - Drodzy przyjaciele! - zabrzmiał jego zimny głos. - Zwołałem was tutaj, aby przedstawić wam paskudną zbrodnię buntowników. Dzisiejszego ranka zjawił się tutaj jeden z naszych współpracowników z ciałami swoich przyjaciół – jego słowa dźwięczały w głuchej ciszy, odbijając się echem od ścian sali.
      Zamilkł na chwilę, co uznali za zgodę na podniesienie gwaru wściekłości. Po całej sali przeszły szmery. Draco siedział cicho, czując, że nie może wyniknąć z tego nic dobrego.
Voldemort delikatnie uniósł dłoń i natychmiast zapanowała cisza.
        - Nie martwice się! Dokładnie znamy sprawcę tej haniebnej zbrodni! Młodzieniec, który zjawił się tu z tymi ciałami, zdołał umknąć z pola bitwy. I wyjawił nam nazwisko!
      Znów po sali rozeszły się szepty zaciekawienia i złości. Każdy w napięciu czekał, aż Voldemort wyjawi w końcu nazwisko.
      - Ronald Weasley – przemówił w końcu, a w jego oczach przez chwilę błysnęła wściekłość.
      Tym razem nie było żadnej wrzawy. Ludzie wymieniali tylko między sobą spojrzenia. Weasley? Ten Weasley? Zdrajca krwi?
      Nagle wszystkie spojrzenia skierowały się na Macnaira, który gwałtownie wstał.
        - Tak? - zapytał Voldmort, zerkając na niego.
        - Panie – mężczyzna ukłonił się lekko. - Wybacz mi moją śmiałość, ale mamy przecież Hermionę Granger, jego przyjaciółkę! Możemy się zemścić, skoro śmiał podnieść różdżkę na śmierciożercę! Zorganizujmy publiczną egzekucję albo wywleczmy jej zmasakrowane ciało gdzieś, gdzie na pewno zauważą!
      Ku przerażeniu Dracona, po sali przebiegł szmer aprobaty...

_________________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :) Teraz będą trochę częściej, bo mam kilka rozdziałów napisanych na zapas!  

24 komentarze:

  1. Kochana wreszcie jesteś!
    No działo się, działo. Czy to przypadek, że Blaise i Draco w tym samym czasie chcieli wyjaśnić sprawę swojej "śmierci" swoim ukochanym kobietom?
    Blaisowi poszło o wiele lepiej niż Draco. Biedna Hermiona. Można ją doskonale zrozumieć, choć jak na nią, dość gwałtownie zareagowała na te wyznania.
    A Voldemort jak zwykle nie w porę. Mógłby czasami im darować. C;
    Pozdrawiam
    Lora ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały ,proszę dodaj szybko nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy Hermiona czytała słowa skierowane do Draco sto tysięcy emocji wcześniej, łzy same napływały mi do oczu ! Pełen emocji i magii, genialny rozdział. Takie długie czekanie, ale na prawdę warto. Mam jednak nadzieje ze nowy rozdział pojawi sie najszybciej jak to tylko możliwe i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle czekałam i nareszcie jest! Genialny. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz nową czytelniczke :)
    Kiedy czytałam Twojego poprzedniego bloga targały mną najróżniejsze emocje, aż w końcu na ostatnim rozdziale oraz na listach Miony poryczałam się i beczałam jak małe dziecko, któremu dorośli nie chcą kupić lizaka :) Przeczytanie Twojego poprzedniego bloga oraz wszystkich rozdziałów na tym blogu zajęło mi 1 dzień nie mogłam się oderwać.
    Rozdział świetny. Czekam na kolejny i weny życze.
    Diana :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, końcówka pozostawia w napięciu. :) Ciekawe, co teraz wymyśli, żeby ją uratować. Dobrze, że włączyłaś w to bezpośrednio Voldemorta i Śmierciożerców, szczególnie po tej rozmowie Malfoya z Granger.
    A scena w wannie wręcz urocza. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. OOo stary co za emocje ! Normalnie aż nie wiem co napisać... Po tak emocjonującej rozmowie taka tragedia . Aż nie mogę się do czekać co będzie dalej :) Aaaaaa! To tyle ide to rozbierać czy coś :P Mała Mi :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny , bardzo fajny blog przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden dzień, świetna historia,ciekawi bohaterowie drugoplanowi, zyskałaś nową czytelniczkę
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! Wpadam tu do Ciebie, by ogłosić, że zostałaś nominowana do Liebster blog awards na moim blogu, zapraszam: http://sroga-milosc.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział *-*
    Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że już wróciłaś z rozdziałem. Bardzo fajny, to teraz czekam na kolejny.
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak miło, że jest kolejny rozdział :)
    Dużo w nim emocji... I zaczyna się coś dziać, akcja przyspiesza, ciekawi mnie co będzie dalej.
    Dobrze, że Draco dowiedział się o listach, niech wie co ta dziewczyna przez niego przeszła.
    Nott. Aż bije od niego zło. Nienawiść.
    Czekam na więcej,
    Pozdrawiam, Domi

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj kochana robi się gorąco.
    Nie spodziewałam sie tego w ogóle. Ten początek między Hermioną i Draco. Wyczuwam bijącą od nich chemię. Mam nadzieję że w końcu dane im będzie szczęśliwe zakończenie, lecz chyba nie na razie. Wszystko wygląda na to że sytuacja się komplikuje. Ogółem do tej pory rozdział spodobał mi się najbardziej. Ociekuje w niezwykłe wydarzenia i wiele zawrotnych akcji. Uwielbiam to opowiadanie i staram się być z nim na bieżąco. mam nadzieję, że Voldemort nie spełni tej okrutnej groźby. Hermiona nie zasłużyła na to bez względu na wszystko. Czuje że to nie może się skończyć dobrze a cos mi mówi że to dopiero początek. Pozostaje mi czekac i pozdrowić serdecznie.

    www.storyline-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow, z takim zakończeniem nie wiem czy będę mogła jeszcze dłużej czekać.
    Widzę jakąś nadzieję dla Ginny i Blaise'a. Cieszę się, że nie zapomniałaś o tej parze.
    Hermiona i Draco mieli trudną rozmowę i podejrzewam, że przy następnej okazji nie będą mieli już wystarczająco czasu, by poukładać sprawy między sobą. Z jednej strony naciera Sophie a z drugiej... sama wiesz.
    Czekam na dalszą akcję.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholernie przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej. Ale obiecałam, więc obietnicy dotrzymuję:) Jest naprawdę coraz lepiej. Podoba mi się i czekam na dalszy ciąg:)
    Weny,
    Em.

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny *.* Scena w wannie cudowna. Natomiast gdy Hermiona czytała swoje listy ryczałam jak głupia. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Ile rozdziałów masz już napisanych? Co ile dni można się ich spodziewać? ~Evanaa

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział. Czekam na następny. ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział cudowny, jak zawsze! Czekam na kolejny i mam nadzieję, że pomiedzy Hermioną i Draco atmoswera się polepszy.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytałam całe Twoje dawne opowiadanie... Pamiętam jak je przeżywałam, a pod koniec płakałam jak bóbr. Dzisiaj weszłam na pewien spis i spodobał mi się opis. Prolog był jakiś dziwnie znajomy... I już wiem czemu, tylko żałuję, że wcześniej nie znalazłam tej kontynuacji. To opowiadanie wywołuje we mnie tyle emocji... Od smutku, do wściekłości. Mam nadzieję, że między Hermioną, a Draconem będzie kiedyś dobrze, że zrozumie ile miał przy sobie.
    Pozdrawiam ciepło i czekak z OGROMNĄ niecierpliwością na nowe rozdziały... :)

    Życzę veny i zapraszam na moje Potter'owskie opowiadanie:
    www.the-evil-daughter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. No nie mogę ... Tak strasznie kocham to opowiadanie Ale proszę niech to się skończy happy Endem bo chyba umrę

    OdpowiedzUsuń
  21. Zobaczyłam, że jest nowy rozdział, weszłam więc na Twojego bloga, nie pamiętając kompletnie fabuły i zaczęłam czytać. Już po pierwszej linijce przypomniała mi się cała historia, ba! nawet ze szczegółami! I pomyślałam sobie, że to oznaka jednego- genialna historia!
    Co do rozdziału- wow! intrygujący! Blaise coś kombinuje? Malfoy w końcu zrozumiał swój błąd, łudzę się że nie za późno, a na dodatek ta końcówka... Czekam na kolejny!
    Pozdraawiam, R. ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Czekam z wieelką niecierpliwością na kolejny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  23. Czekam na kolejny! Ma być szczęśliwe zakończenie! :)
    Pozdrawiam i życzę weny Elisabeth :*
    PS. Zapraszam do mnie na pierwszy rozdział ♥
    http://dwa-serca-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony