środa, 11 lutego 2015

Rozdział 3 - Pustka w miejscu serca.

Początek w narracji pierwszoosobowej bo taka pasowała mi tu najbardziej! :) Zapraszam!
_______________________________________________







        - Hermiona? Hermiona Granger? - usłyszałam niedaleko obcy głos, a śmiech Lavender ucichł. Szybko rozejrzałam się po celi w poszukiwaniu kobiety, która wypowiedziała moje imię. W końcu ją dostrzegłam, to musiała być ona. Siedziała kilka metrów ode mnie i patrzyła prosto w moje oczy. W bladym świetle, wpadającym przez małe okienko celi, dostrzegłam jej bladą, wyjątkowo chudą twarz i czarne splątane włosy. Głos miała łagodny i słaby, ale przez chwilę miałam wątpliwości, czy do niej podejść. Może w tym miejscu wszyscy byli szaleni?
        - Tak – odpowiedziałam jednak drżącym głosem. Na uginających się nogach podeszłam do kobiety i klęknęłam przy niej, choć w bezpiecznej odległości. Spojrzałam na nią niepewnie. Była wychudzona, ale jej twarz zachowała jeszcze resztki dawnej urody.
        - Jestem Megan – powiedziała jakby trochę ożywiona i wyciągnęła dłoń w moją stronę. Zawahałam się przez kilka sekund, ale niepewnie uścisnęłam jej rękę.
        - Co się stało z Lavender? - z zaskoczeniem usłyszałam swój niepewny głos. Obejrzałam się przez ramię, by znów spojrzeć na blondynkę.
        - Zabrali ją kilka razy na przesłuchania i nie wytrzymała psychicznie. I tak jest silna, dawno powinna nie żyć, ale ona robiła im na złość i za każdym razem wracała tutaj żywa, choć z co raz gorszym zdrowiem psychicznym. Teraz już się im znudziła, więc od miesiąca po nią nie przyszli.
      Poczułam nagły smutek na myśl o Lavender, nigdy za nią nie przepadałam, ale nikt nie zasłużył na taki los. Gniła w lochu bez szans na normalne życie, które jej odebrali. Nienawidziłam ich wszystkich za całe zło, którym terroryzowali ludzi. Byliśmy wobec nich bezsilni, bo nikt z nas nie zniżyłby się do ich poziomu. Do takiego okrucieństwa...
        - A ty ile tu jesteś? - zapytałam kobietę, ignorując, że moje pytanie mogło zostać odebrane jako niegrzeczne. Ciekawość była teraz silniejsza, a ja jak najwięcej chciałam dowiedzieć się o tym miejscu.
        - Rok – odpowiedziała kobieta ze smutnym uśmiechem. Przez chwilę przyglądałam się jej, zastanawiając się, jakim cudem żyje. W miesiąc zrobili z Lavender psychicznego wraka, a Megan wcale nie wyglądała na szaloną. Kobieta najwidoczniej zauważyła moje spojrzenie.
        - Znudziłam się im. Po dwóch przesłuchaniach. Kiedy mnie tu przywieźli nie chciałam żyć. Było mi obojętne co ze mną robili, byleby prowadziło to do śmierci. Jaką mieli uciechę z torturowania kogoś, kto tylko na to czekał?
      Nie odpowiadałam przez dłuższą chwilę, nie spodziewałam się takich słów. U mnie też bywało ciężko, gdy dowiedziałam się o śmierci Draco. Byłam pusta w środku, a serce miałam porozrywane na strzępy, ale nigdy nie chciałam umrzeć. Draco... Żył i był śmierciożercą. Jak mógł mi nie powiedzieć, jak mógł być tak bezduszny? Umierałam z tęsknoty, wystarczył tylko jeden znak... Głos Megan wyrwał mnie z zamyślenia.
        - To była moja wina – powiedziała smutno i z zaskoczeniem spostrzegłam, że płacze. - On wcale nie chciał wstąpić do podziemia, ale ja go namówiłam.
 Kobieta patrzyła w ścianę za mną oczami pełnymi smutku i bólu.
      Myślę, że była w tej celi bardzo samotna, a teraz w końcu znalazła kogoś, komu mogłaby opowiedzieć swoją historię. Nie wiem, czemu obdarzyła akurat mnie takim zaufaniem, ale jedyne, co mogłam dla niej zrobić kiedykolwiek, to wysłuchać. Jej historii, smutku, bólu, ciszy pełnej niewypowiedzianych emocji. Starałam się być dobrym słuchaczem, aby nigdy nie żałowała, że powierzyła swoje sekrety właśnie mnie. Chociaż słyszała ją połowa kobiet w celi, ona mówiła prosto do mnie, jakby tylko ja istniała.
        - Kochałam go całym sercem – zaczęła spokojnie. - Poznaliśmy się w Hogwarcie, jako dzieci. Wiem, że pokochałam go od pierwszego spojrzenia, taką dziecięcą, niewinną miłością. Nie był bogaty, czystej krwi, ani nawet przystojny. Był szlamą, jak ja. Ale za to miał w sobie dużo dobroci i empatii. I był tylko mój. Przy nim czułam się kimś wartościowym. Czułam się wyjątkowa, bo to właśnie mnie pokochał. Od razu po skończeniu szkoły wzięliśmy ślub i wyprowadziliśmy się z dala od ludzi. Nie byli nam potrzebni, mieliśmy przecież siebie. Był magomedykiem. Zawsze, gdy wracał z pracy, ja czekałam już z obiadem. Potem szliśmy na długi spacer po parku, który znajdował się niedaleko. Wracaliśmy zazwyczaj, gdy było już ciemno. Zimą lub gdy padało dnie spędzaliśmy przy kominku, z naszym kotem na kolanach. Czytając książki lub rozmawiając. Raz w tygodniu jeździliśmy mugolskim samochodem do miasteczka po zakupy na kolejne siedem dni. Zawsze w poniedziałki. Możesz uznać to za rutynę, ale my ją kochaliśmy. Myśleliśmy o dzieciach, choć jeszcze nie teraz, bo chcieliśmy się sobą nacieszyć. A potem przyszła wojna, która wywróciła nasze życie do góry nogami. J chciałam walczyć, a Mark, bo tak miał na imię mój mąż, nie chciał mnie narażać i wolał wyjechać. Nie był tchórzem, on po prostu mnie kochał i nie chciał, żeby stała mi się krzywda. Chroniłby mnie nawet za cenę swojego życia, a co dopiero honoru. Przekonałam go jednak, choć dopiero po miesiącu. Skontaktowaliśmy się z Zakonem. Nie patrz tak na mnie, Zakon ma wielu członków, których zna tylko Dumbledore. To dla bezpieczeństwa... Miesiące mijały, a przez nasz dom przewinęło się już kilkadziesiąt osób, które chwilowo potrzebowały schronienia. Pomagaliśmy im, choć zniszczyli nasz idealnie ułożony świat. Nie mogliśmy ich za to winić, te czasy wymagały poświęceń. Niektórzy poświęcali życie, a my tylko naszą prywatność i przestrzeń osobistą. Czułam się potrzebna i ważna. Mogłam robić coś dobrego dla innych ludzi pomagać Zakonowi... Śmierciożercy przyszli po nas pewnej chłodnej nocy. Najprawdopodobniej zdradził nas ktoś, komu wcześniej użyczyliśmy schronienia. Mało pamiętam z tamtej nocy, próbowałam wyprzeć te wspomnienia przez rok. Mark krzyczał, żebym uciekała, ale ja nie mogłam go zostawić. Pamiętam ich śmiech i zaklęcia które posyłali w naszą stronę. W końcu zapędzili nas w kąt. Mąż osłaniał mnie swoim ciałem, chociaż wiedzieliśmy, że nie ma ratunku. Wiedzieliśmy, co dzieje się ze zdrajcami, ale mimo wszystko liczyliśmy na szybką śmierć. Nie pamiętam nawet, kiedy straciliśmy nasze różdżki, ale w tym koncie byliśmy już bezbronni. Wydawało mi się, że Mark zasłania każdy milimetr mojego ciała, aby nie mogło ugodzić we mnie żadne zaklęcie. Odciągnęli go ode mnie siłą. Próbował walczyć bez różdżki, ale ich było zbyt wielu – na chwilę załamał się jej głos. Przymknęła oczy i westchnęła głęboko, by znów powrócić do swojej opowieści. - Nawet nie używali różdżek, po prostu go bili i kopali. A on tylko błagał o moje życie. Widziałam jak cierpi, ale nic nie mogłam zrobić. Rzuciłam się w końcu na jednego ze śmierciożerów, wbiłam mu paznokcie w policzek. Drapałam skórę jego twarzy, aż na moich rękach pojawiła się jego krew. To było tylko kilka sekund, a potem on uderzył mnie w twarz. Jednym zaklęciem skutecznie pozbawili mnie możliwości walki. Magiczna bariera odgradzała mnie od Marka. Wrzeszczałam jak oszalała jego imię i waliłam w nią pięściami, aż moje dłonie nie pokryły się czerwonymi plamami. Nie czułam bólu fizycznego, tylko rozpacz. W końcu osunęłam się na ziemię, szlochając cicho. Nie chciałam patrzeć jak go katują, ale on cały czas na mnie patrzył, więc nie miałam innego wyboru. Chciałam, by czuł moje wsparcie. Kiedy w końcu go zamordowali, wyłam niczym ranne zwierzę. Przynajmniej tak powiedział mi potem Draco Malfoy – na dźwięk tego imienia nieznacznie uniosłam wzrok, czując ukłucie w sercu. - Ja sama tego momentu nie pamiętam. Nie pamiętam, kiedy w jego stronę poleciało mordercze zaklęcie. Byłam wtedy zbyt zaślepiona bólem i szaleństwem. Zabrali mnie od razu tutaj. Siedziałam godzinami w tej celi i wpatrywałam się w swoje posiniaczone dłonie. Czekałam na śmierć czy tortury. To przeze mnie zginął, należały mi się te wszystkie okropieństwa, które oferowali śmierciożercy. Znudziło im się po dwóch razach. Jaka przyjemność była z torturowania kogoś, kto tego pragnął? Wysłali mnie do tej celi i zapomnieli na rok – Megan otarła łzy, kończąc swoją opowieść.
      Ja swoje też otarłam. Płakałam już, gdy opowiadała o swoim szczęściu. Bo właśnie to bolało najbardziej, nieuchronny przykry koniec. Szczęśliwe wspomnienia bywały bardziej bolesne od złych, bo przypominały o dobrych czasach, które minęły i nie było już odwrotu. Siedziałyśmy chwilę w ciszy, obie zatopione we własnych myślach.
        - Widziałam w tej celi tyle okrucieństw – odezwała się kobieta po chwili. - Byłam przerażona tym, ile brutalności może siedzieć w człowieku. Żyjemy w świecie magii, pełnym wilkołaków, wampirów i innym krwiożerczych stworzeń, ale to własnie ludzie okazali się prawdziwymi potworami.
      Kiwnęłam tylko głową, w duchu całkowicie zgadzając się z Megan. Wilkołakami rządził instynkt i pełnia. Wampirom krew jest potrzebna do życia i nie mają w tej kwestii żadnego wyboru. Ale czymże są obok człowieka, który uważa się za lepszego od nich? Którym nie włada natura lub instynkt? Który potrafi odróżniać dobro od zła? Jak w tym zestawieniu ludzkość wypada koło stworzeń nazywanych bestiami? Które chcą tępić, bo według nich są niebezpieczne. Tak naprawdę to ludzie są plagą tej ziemi. Uważają się królów świata i sami nadali sobie prawo do rządów. Poczułam nagłe obrzydzenie do własnej rasy, która niczym zaraza niszczyła wszystko, co napotkała na swojej drodze.
        - A jaka jest twoja historia, Hermiono Granger? - zapytała w końcu Megan wyrywając mnie z zamyślenia. Chciałam jej opowiedzieć wtedy o wszystkim. O Draconie, o stracie i bólu. Zrobiłabym to, gdybyśmy były same, ale w sali było zbyt wiele osób.
        - Z pewnością mniej smutna – odpowiedziałam tylko po chwili namysłu.


      Przepłakałam wtedy całą noc. Myśląc o okrucieństwie, historii Megan i własnym bólu. O Draconie, który okazał się żywy. Umierałam z tęsknoty za nim, ale co teraz mam myśleć? Nieoczekiwanie wrócił do mojego życia z całą swoją brutalnością, ani trochę nie uśmierzając bólu, który po sobie pozostawił. Czy wiadomość o tym, że żyje nie powinna przynieść mi ulgi i radości? Powinnam być szczęśliwa, że nic mu nie jest. A ja leżałam na twardej podłodze celi i rozpaczałam nad beznadzieją mojego istnienia.


      Minął tydzień, który w ponurym lochu wydawał się miesiącem. Hermiona powoli przywykła do panującego tu porządku. Codziennie rano każdy więzień dostawał kubek wody, jeżeli śmierciożercy mieli dobre humory, to nawet trochę więcej. Musiało to wystarczyć na dwadzieścia cztery godziny. Hermiona szybko nauczyła się tym dysponować. Piła łyk wody co kilka godzin, starając się, aby zawsze coś w tym kubku zostawało. Choćby pragnienie było nie wiadomo jak silne, ona nie pozwalała, aby jej kubek został całkowicie opróżniony. Jedzenie nie było wcale na wyższym poziomie. Miska zupy i kilka kromek chleba. Megan, po roku spędzonym w tej celi, wyglądała jak cień człowieka. Była wychudzona, policzki jej się zapadły, a włosy były w opłakanym stanie.
      Podczas tego tygodnia śmierciożercy zabrali na górę dwie dziewczyny. Wróciła tylko jedna, czego nikt, oprócz Hermiony zdawał się nie zauważać. Wszystkim tutaj były obojętne losy współwięźniów. Każdy w duchu cieszył się, że nie spotkało to jego. Oprócz Megan, która nadal skrycie pragnęła śmierci. Hermiona widziała to w momencie, kiedy kobieta myślała, że nikt na nią nie patrzy. Wgapiała się wtedy w ścianę pustymi oczami, w których powoli zbierały się łzy. Merlin świadkiem, że Hermiona wiele razy próbowała wytłumaczyć kobiecie, że nic nie było jej winą. Że podjęła słuszną decyzję. Megan kiwała tylko głową, ale była Gryfonka wiedziała, że nic do niej nie dociera.
       Na Hermionę śmierciożercy nie spojrzeli ani razu. Nie tkną cię, aż nie dostaną wyraźnego rozkazu. Jesteś zbyt cenna – powiedziała któregoś razu Megan.
      Aż w końcu ktoś się nią zainteresował. Do celi weszła tylko jedna postać. Długi płaszcz i maska skutecznie uniemożliwiały identyfikację. Zapaloną różdżką przyświecała sobie drogę. Zatrzymała się zaraz przy Hermionie. Dziewczyna skrzywiła się od intensywnego światła skierowanego prosto w jej oczy. Postać bardzo powoli zdjęła maskę i panna Granger na chwilę osłupiała. Mary Clarke wpatrywała się w nią z góry. Była Ślizgonką, która uczyła się w Hogwarcie w klasie wyżej. Odwieczną dziewczyną Teodora Notta. Harry i Ron często dziwili się z tego powodu. Teodor był przystojny i miał grono kilku ładnych fanek, ale on zawsze wolał Mary, która była anorektycznie chuda, miała prawie przeźroczystą skórę, piegi i niezbyt ładną twarz. Nie odzywała się do nikogo, oboje byli outsiderami.
        - Musiałam zobaczyć to na własne oczy, Hermiona Granger – odezwała się cichym i słabym głosem, w którym pobrzmiewała nutka wyższości.
        - To nie jest atrakcja w ZOO – warknęła Megan, patrząc w stronę dziewczyny nienawistnie.
        - Nie przypominam sobie, żebym prosiła cię o opinię, szlamo. Zamknij się, albo ci w tym pomogę – uniosła lekko różdżkę.
        - Więc jesteś śmierciożerczynią – prychnęła Hermiona aby odwrócić uwagę dziewczyny od swojej przyjaciółki. Mary anemicznym ruchem odsłoniła rękaw ukazując swoje przerażająco chude przedramię. Było czyste, bez najmniejszego śladu Mrocznego Znaku. - Więc skąd ta peleryna? - dziewczyna zaryzykowała kolejne pytanie.
        - To nie jest twoja sprawa. Przyszłam tylko upewnić się, że żyjesz. Czarny Pan nie ucieszyłby się z twojej śmierci, a pełno tu idiotów, którzy mogliby wziąć cię na przesłuchanie. Nie zadomawiaj się tutaj, niedługo cię przenoszą.
        - Gdzie? - zapytała Hermiona lekko drżącym głosem.
        - Nie mam obowiązku odpowiadać na twoje pytania, szlamo – Mary patrzyła na nią jeszcze chwilę, po czym założyła maskę i skierowała się w stronę drzwi.
       Hermiona siedziała chwilę w szoku. Gdzie ją przeniosą? Ani trochę nie podobało się jej w celi, ale wolała to, niż wielką niewiadomą.
        - Pewnie do Malfoy'a – odezwała się Megan cicho.
      Panna Granger natychmiast uniosła głowę i spojrzała na kobietę. Do Malfoy'a? Do którego? I dlaczego akurat tam? W jej głowie aż huczało od pojawiających się pytań.
        - On często zabiera stąd dziewczyny. Draco i Astoria mają wielki dom i żadnemu z nich nie chce się sprzątać. Skrzaty przestały być modne, odkąd pojawiliśmy się my, mugolaki... Astoria najwidoczniej stawia nas w hierarchii odrobinę wyżej od...
        - Astoria? - zapytała Hermiona gwałtownie, przerywając kobiecie.
        - Astoria Greengrass, jego narzeczona.
      To zdanie spadło na Hermionę niczym ogromny głaz i przygniotło swoim znaczeniem. Draco Malfoy ma narzeczoną... Kocha kogoś, kto nie jest nią... Tylko dlaczego to tak boli? Sama ma przecież narzeczonego. Ale to tylko dlatego, że była przekonana o śmierci Dracona. A on tak po prostu zaczął z kimś inny związek. Och tak, Astoria była piękna i co najważniejsze czystej krwi... Szybkim ruchem otarła łzy spływające po jej policzkach. Głupia, co ty sobie wyobrażałaś? Dlaczego jesteś tak słaba? Tak cholernie słaba... -szeptała do siebie w duchu. Serce bolało ją jak wtedy, gdy dowiedziała się o jego rzekomej śmierci. To przecież oczywiste, że ułożył sobie życie z kimś innym, ile mogłaś dla niego znaczyć, skoro udawał przed tobą martwego? Nie interesowało go twoje cierpienie. Łapczywie zaczęła łapać oddech, starając się nie udusić własnym smutkiem. Wdech i wydech...
Ze zgrozą napotkała pytające spojrzenie Megan.
        - Opowiedz mi swoją historię, Hermiono Granger – szepnęła do jej ucha, aby nikt w okolicy nie mógł ich usłyszeć. Tym razem kobieta wydawała się o wiele bardziej zainteresowana. Dziewczyna kiwnęła tylko głową.
        - Dobrze, ale najpierw dokończ mówić o Malfoy'u – mruknęła bez przekonania i wbiła wzrok w swoje dłonie.
        - Historia nie jest długa. Ma ulgi za specjalne zasługi, więc czasem bierze sobie do domu jakąś mugolaczkę w roli skrzata domowego. Ot, taka mugolska pokojówka. Każdej takiej dziewczynie wydaje się, że on jest bogiem, który ratuje ją z opresji. Dba o nie, nie przeczę. Podobno jest im u niego dobrze, oczywiście nie bez przesady... Żadnych wygód, ale mały pokoik, normalne, choć małe posiłki... Jednak nie ma nic za darmo, Hermiono. One bardzo dobrze wiedzą, że mają wybór. Wychodząc stąd zawierają z nim niepiśmienną umowę... Widzisz... Panicz Malfoy nie umie utrzymać rączek przy sobie. Nie myśl tylko, że cokolwiek robi bez ich zgody... Słyszałam, że on brzydzi się przemocą, a przynajmniej tą nieuzasadnioną – Megan wypluła ostatnie słowo. - Tego właśnie dotyczy ta umowa... Oddają mu siebie w zamian za możliwość w miarę normalnego życia. Każda z nich jest naiwna i myśli, że wielki arystokrata się w niej zakocha i będą żyli długo i szczęśliwie... Astoria rzecz jasna o niczym nie wie. Ale wszystko wychodzi bardzo szybko i przychodzą po kolejną dziewczynę.
        - Co się z nimi dzieje? - Hermiona zadała chyba najbardziej naiwne pytanie na świecie. Nie potrafiła pojąć słów, które przed chwilą usłyszała. Czy naprawdę Draconowi tak zaszkodziła odrobina władzy, jaką dostał? Chciała wierzyć, że to wszystko jest kłamstwem, ale czy naprawdę go znała? A może pozostało już tylko wyobrażenie o nim? Niewyraźne wspomnienie, które przestało mieć cokolwiek wspólnego z rzeczywistością?
        - Umierają, ale okoliczności nie znam. Oby ciebie czekał tam lepszy los, Hermiono Granger...


      Jej krzyk wciąż odbijał się echem po marmurowych ścianach ogromnego gmachu. Klęczał na ziemnej posadzce, trzymając jej głowę na swoich kolanach. Patrzył prosto w jej oczy, z których powoli ulatywało życie. Czuł jak jago ubranie przesiąka szybko jej krwią. Chciał jakoś zatamować krwotok, ale było już za późno. Nie mógł jej pomóc, mógł tylko patrzeć. A to wszystko było tylko i wyłącznie jego winą. Powinien o nią dbać, chronić... Był za mną odpowiedzialny w każdym calu.
      Nie minęła chwila, gdy jej oczy stały się zupełnie puste. Drżącą dłonią zamknął jej powieki. Tuląc do siebie jej martwe ciało, zaniósł się szlochem, który odbił się echem po ścianach.
      Obudził się gwałtownie, próbując uspokoić przyspieszone bicie serca i oddech. To był tylko cholerny sen. Odruchowo spojrzał na śpiącą koło niego spokojnie dziewczynę. Może i mógłby się w niej kiedyś zakochać, ale już dawno wyzbył się całej miłości, którą w sobie miał. Nauczył się tego od ojca, gdy nie kocha się nikogo, życie staje się łatwiejsze. Nie musisz się martwić, cierpieć, jesteś tylko ty.
      Leżał przez chwilę w ciemności, ale potem doszedł do wniosku, że już nie da rady zasnąć. Przeklął w myślach i spojrzał na zegarek. Piąta rano... Wstał po cichu, żeby nie obudzić Astorii i ruszył do łazienki. Z westchnieniem opłukał twarz lodowatą wodą, aby zmyć senny koszmar, którego fragmenty wciąż stawały mu przed oczami. Spojrzał na swoje przemęczone odbicie w lustrze nad umywalką. Jebane sentymenty... To wszystko należało do jego przeszłości, której już dawno powinien się pozbyć doszczętnie. Więc dlaczego ona nadal, cała zakrwawiona, staje mu przed oczami, gdy tylko je zamyka? We śnie głaszcze jednak jej loki, które ostatnio widywał tylko w prostym, ciemniejszym wydaniu, i krzyczy przeprosiny, które już nic nie potrafią zmienić.
      Kątem oka zauważył w lustrze jakiś ruch i odwrócił się gwałtowanie. Astoria stała w drzwiach, mrużąc zaspane oczy. Z zaplecionego do snu warkocza powychodziły pojedyncze pasma, które założyła za ucho.
        - Czemu już nie śpisz? - zapytała i ziewnęła.
        - Mam dziś dużo pracy – odpowiedział nie dając zbić się z tropu.
      Kiwnęła tylko delikatnie głową, a po jej minie poznał, że do jej zaspanego umysłu nie do końca dotarł sens jego słów. Odwróciła się na pięcie, aby znów udać się do łóżka, ale zatrzymała się w pół kroku.
      - Pamiętaj, że mamy dziś wybrać weselne jedzenie – rzuciła jeszcze przez ramię i zaszyła się w ich sypialni.
      Właśnie... Ślub... Oparł ciężko głowę o zimną ścianę. Jak mógł dać się w to wpakować?
      Ojciec męczył go przez pół roku. Tłumaczył, że Astoria byłaby idealną kandydatką na żonę. Ze starego, poważanego rodu, a w dodatku piękna. Poruszał ten temat przy każdej okazji, wywierając nacisk na syna. Skoro tak ci się podoba, to sam się z nią ożeń – warknął któregoś razu Draco, kończąc tę dyskusję na dwa miesiące. Temat powrócił jednak przy okazji świąt bożonarodzeniowych. Jego ojciec z lubością ogłosił przy całej rodzinie, że jego syn niedługo się oświadczy . Teraz Draco nie miał już wyboru. Na szczęście Astoria okazała się też inteligentna, co przyjął z niemałą ulgą. Nie żerowała też na jego pieniądzach, Chociaż powinna właśnie kończyć ostatni rok nauki w Hogwarcie, Lucjusz Malfoy załatwił jej już teraz posadę w ministerstwie, o której tak marzyła. Była pracowita i dużo czasu spędzała w biurze. Miała też wady była cholernie zazdrosna i zaborcza. Potrafiła być też okrutna, gdy miała nad kimś władzę. Była osobą, której nikt przy zdrowych zmysłach nie pozwoliłby objąć rządów. Nie kochał jej i wiedział, że nie pokocha nigdy. Wydawała się idealna w każdym calu, ale nie dla niego. On już kiedyś kochał, a teraz czuł się za tę dziewczynę odpowiedzialny. Gniła teraz w tym cholernym lochu. Jutro ma się odbyć narada, co robić z nią dalej. Od tego zależy czy przeżyje. A on nadal nie miał pojęcia, co robić...

___________________________________________________

No i to koniec! Wprowadziłam Mary trochę wcześniej niż zamierzałam, jakie jest Wasze pierwsze wrażenie odnośni tej postaci? :)

33 komentarze:

  1. Rozdział mega wzruszający. Popłakałam się gdy czytałąm fragment jak Hermiona dowiaduje się o tym, że Draco jest z Astorią. Ale ucieszył mnie fakt, że Dracze nie do końca ma wyprany móżg przez Lucka i zamierze ratować Hermionę :). Rozdział choć smutny bardzo mi się podoba i czekam na kolejny :D Pozdrawiam gorąća :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. "On już kiedyś kochał, a teraz czuł się za tę dziewczynę odpowiedzialny." - kiedyś kochał? No ja mu dam! Jak się zdenerwuję, to mu przyłożę. Nie wie co robić? No, bosz, Malfoy, ogarnij się. Ma olać naradę, wbiec do lochów i zabrać Hermionę, uciec z nią gdzieś daleko i żyć długo i szczęśliwie. Byłoby zbyt piękne? Jasne, że tak. Nie mogę się doczekać, co tam będzie się działo.
    Wrażenie co do Mary? Nie mam pojęcia, budzi we mnie mieszane uczucia.-.
    Czekam na kolejny i życzę weny,
    Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce mi sie tak dlugiego komentarza XDD wiec zgadzam sie z Mrs. Black c:

      Usuń
    2. Dziękuję Wam bardzo :3

      Usuń
  3. Ogromnie mi się podoba Twoja historia, trochę zaczęło się wyjaśniać, co do Draco, jednak nie wyzbył się kompletnie uczuć do Hermiony, a to dobry znak :D Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :)


    http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka Mary? :p
    Podejrzewam, że Hermiona zostanie kolejną służką Malfoyów. Chyba już mogę się domyślić, co się dzieje z poprzedniczkami. Astoria z pewnością maczała w tym palce. Proszę, nie każ tak długo czekać na kolejny rozdział. Jestem cholernie ciekawa dalszej części. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mary pojawiła się tylko przez chwilę, jak przyszła sprawdzić, czy Hermiona żyje :D Sama chciałabym mieć dużo czasu na pisanie, uwierz :C

      Usuń
    2. Akurat z tym brakiem czasu akurat rozumiem. Mam podobnie i w dodatku poświęcam swój wolny czas też filmom, więc pisanie często idzie że tak napiszę brutalnie na odstawkę.

      Usuń
    3. Ja miałam w planie przeczytać wszystkie Twoje miniaturki, do czasu nowego rozdziału u Ciebie, a jestem w połowie pierwszej :C

      Usuń
    4. Daj spokój. Moje miniaturki są głupie :P Wolno się zaczynają i szybko kończą.

      Usuń
  5. Wow świetny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego. Mam nadzieję że długo nie będziemy musieli czekać ;)

    Olix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się napisać jak najszybciej! :3

      Usuń
  6. Jeeej, rozdział świetny. Dracze mógłby przygarnąć Hermi, i wywalić Astorię. Taka piękna historia by była. Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa jest rozdzial i życie staje sie piękniejsze ;) Mary... Hmm mam mieszane uczucia. Smutna historia i wg ale nie wiem czemu mam wrażenie ze może zaszkodzić Hermonie. Astoria o fuu
    Mala Mi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodziło mi o Megan, tylko o Mary, ale to w sumie mój błąd, bo sama czytając to teraz zupełnie ominęłam Mary! :D

      Usuń
  8. Sądzę, że Mary odegra jakąś ważną rolę. Mam przeczucie, że ona w jakiś sposób pomoże. Hermiona oczywiście będzie służącą. Innej opcji nie widzę. W końcu jakoś musi się rozegrać Dramione. Do następnego!
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno z Twoich przypuszczeń jest prawdziwe :D

      Usuń
  9. Wspaniale zapowiadająca się historia. Czuje, że będzie to opowiadanie bardzo emocjonalne, dojrzałe. Już nie mogę doczekać się następnej części.
    Podobnie jak Cassie wydaje mi się że Mary jeszcze zamiesza ;)
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka :) Dopiero niedawno weszłam na twojego blooga, ale jestem pod ogromnym , dużym wrażeniem . Twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe, interesujące. Wciąga :) Bardzo mi się spodobało. Dlatego od razu przeczytałam ,,pierwszą część '' :) I muszę przyznać, że masz wielki talent. Wszystko opisujesz z taką łatwością. Wszystkie opisy są cudowne. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) Czekam z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  11. Jedyne co mogę robić teraz, o 1 w nocy, to płakać, że nie ma next'a. :'(
    Dziewczyno, to opowiadania jest świetne! Dobrze napisane, ciekawe pomysły, niezwykłe opisy, poprawne gramatycznie. Nic więcej tylko czytać i błagać żebyś napisała w szybkim tempie kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, staram się jak najszybciej napisać kolejną część :)

      Usuń
  12. Czekam na kolejne.. łamiesz mi serce, za każdym razem. Proszę o kolejny szybciej :)

    ps. mogłabyś mnie powiadamiać? :>
    http://dramionemiedzymilocia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      Oczywiście, mogę powiadamiać :)

      Usuń
  13. Normalnie nie mogę przełknąć tego, że Draco miałby być dupkiem, który przelatuje wszystko na co ma ochotę ;/ Miejmy nadzieję, że to tylko taki żarcik autorki ;D Jak zwykle przyjemnie się Ciebie czyta mimo, że nie ma nic wesołego w tym rozdziale. Życzę weny i nie mogę się doczekać, kiedy znajdziesz chwilkę, by odwiedzić mój osamotniony blog ;)
    Pozdrawiam,
    Dimi
    halfofdim.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a na bloga zajrzę w przyszły tygodniu, obiecuję!! <3

      Usuń
  14. Coraz bardziej mi się twoje opowiadanie podoba ;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wyruszyłam się bardzo. W zasadzie łzy towarzyszą mi od początku czytania tej historii.
    Tak bardzo jest mi żal Hermiony. Ona tak bardzo go kocha. Chociaż sądzę, że Draco jakąś cząstką siebie nadal pamięta tę beztroską miłość i te beztroskie czasy Hogwartu.
    Nadal czekam na wyjaśnienie co go tak bardzo zmieniło. I cieszę się, że Astoria nie jest głupia, chociaż raz nie będzie grać roli słodkiej idiotki!
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Właściwie to gdybym była na miejscu Hermiony to nawet jeśli draco wszystko odkręcił i chciał być z Nią to po tym rozdziale nie dalabym mu kolejnej szansy

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony