- Coś ty nagadał Granger? - zapytał
blondyn, gdy tylko zabezpieczył pokój zaklęciem
wyciszającym.
Blaise zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela z zaskoczeniem.
- Tylko prawdę. Wymyśliła sobie jakieś bzdury o Astorii, więc wyprowadziłem ją z błędu.
- To nie były żadne bzdury, ona miała znać dokładnie taką wersję – odpowiedział z niebezpiecznym spokojem.
- Żartujesz sobie? Dlaczego ją okłamujesz? Przecież dobrze wiesz, że...
- Zamknij się, Blaise! To przeszłość, do której nie chcę wracać. Nie mogę, nie w obecnej sytuacji.
- Ona powinna znać prawdę. Jeżeli nadal będzie odnosiła się z taką pogardą do wszystkich śmierciożerców, to skończy w piachu szybciej, niż myślisz. Musiała wiedzieć, że ma kogoś po swojej stronie. Ma mnie, ciebie i Mary. Ona nie jest głupia, nie zdradzi nas.
- Skąd ci się w ogóle wziął pomysł na te ckliwe wyznania? - warknął Draco.
- Nott ją pobił i mam nadzieję, że tylko tyle, bo nie znam szczegółów. Widziałem jej twarz w nocy, siniaki znikały już pod wpływem eliksiru, ale to nie wyglądało na jedno uderzenie. Pomyśl, jak ona musi się czuć.
Zabini nie mógł przeoczyć zmiany w twarzy Malfoy'a. W ułamku sekundy ze wściekłej zmieniła się w zaniepokojoną, a za chwilę przybrał maskę obojętności.
- Jeżeli chcesz jej pomagać, to proszę bardzo, ale mnie w to nie wplątuj.
Teraz to Blaise był wściekły. Jego wzrok rzucał w przyjaciela piorunami.
- Zwariowałeś? Przecież ją kochałeś! Jak możesz tak po prostu ją teraz zostawić z tym wszystkim samą?
- Jakbyś nie zauważył, mieszka w moim domu. Nie zostawiłem jej samej. Mieliśmy umowę, Blaise! Działamy tylko z ukrycia, ale ty najwidoczniej jesteś zbyt głupi i nas zdradziłeś! Kto będzie dbał o Ginny, jeżeli powieszą cię za zdradę?
Zabini już otwierał usta, aby odpowiedzieć, ale w tym momencie usłyszeli trzaśniecie drzwi wewnątrz domu.
- Wróciłam – krzyknęła Astoria śpiewnym głosem.
- Nie zbliżaj się do Granger, bo jeżeli ktoś dowie się o tym, co robimy, to nas powieszą! - mruknął Draco przez zaciśnięte zęby.
- Jak wolisz, ale ona zasługuje na prawdę!
- Teraz udawaj, że wszystko jest w porządku i wychodzimy. Astoria nie może o niczym wiedzieć.
Blaise kiwnął tylko głową i wyszedł na korytarz. Był wściekły na przyjaciela i na siebie. Był jednak pewien, że Granger powinna wiedzieć, że Draco jest po jej stronie. Nie przeczył, że było to ryzykowne, ale ostrożność nigdy nie była ich mocną stroną. Tylko narażając swoje życie mógł być pewien, że Ginny jest bezpieczna. Chciał też jak najlepiej dla Granger.
Draco był inny. Po bitwie zupełnie się od wszystkich oddalił i rzucił w wir pracy. Granger stała się tematem tabu. Zabini miał zupełny zakaz wymawiania jej nazwiska w jego obecności. A potem nagle oświadczył, że żeni się z Astorią. Dla Blaise'a był to szok, nigdy nie sądził, że przyjaciel byłby do tego zdolny.
Astoria stała przy drzwiach i zdejmowała lekką, skórzaną kurtkę. Uśmiechnęła się do mężczyzn i posłała im promienny uśmiech, przeczesując dłonią długie włosy. Draco podszedł do niej szybko i pocałował w usta na powitanie.
- Jak było w pracy? - zapytał swoim naturalnym tonem.
- Normalnie. Czy Granger już tu jest? - spoważniała nagle i spojrzała w stronę pokoju na końcu korytarza.
- Tak, ale myślę, że już śpi. Nie martw się, myślę, że to tylko tymczasowe. Tylko do czasu, aż Voldemort nie zdecyduje inaczej. Mi też ta sytuacja nie jest na rękę.
Blaise zaczął zastanawiać się, jakim cudem Draco oszukuje tyle osób jednocześnie. Granger, Astorię, a nawet siebie...
Rozbudziła się, gdy usłyszała głosy w głębi domu. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że ten żeński należał do Astorii. Później odezwał się Draco, a na końcu... Tak, to z pewnością był Blaise. Na palcach podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho, aby wszystko dokładnie słyszeć. Rozważała wyjście na korytarz, ale nie była pewna, czy jest gotowa na stanięcie z Astorią twarzą w twarz. To chyba było dla niej zbyt wiele na ten moment.
Nie wyłapując żadnych przydatnych informacji, znów położyła się na łóżku. Kolor ścian przyprawiał ją o mdłości. Gdyby tylko miała teraz swoją różdżkę... Ze smutkiem musiała przyznać, że z pewnością już dawno ją złamali. Dla nich była wart mniej od mugoli. Nienawidzili jej bardziej, niż ich, a tak naprawdę jej jedyną zbrodnią było pochodzenie. Im dłużej trwała wojna, tym bardziej była z niego dumna. Nie udało się im złamać jej silnej woli ani zachwiać pewności siebie. Dla nich była tylko szlamą, ale ona za każdym razem wybierałaby to, zamiast rasistowskiego rodu czystej krwi.
Cały czas starała się myśleć pozytywnie. Chciała wierzyć, że wojna dobiegnie końca, a ona będzie mogła wrócić do domu. Poślubić w końcu Rona... To kiedyś było jej marzenie, ale w świetle ostatnich wydarzeń, nie była już tego taka pewna. Im więcej razy widziała Draco, tym częściej miała ochotę pisać do niego listy, jak gdyby był nieobecny. Te dwa lata nie zmieniły jej uczuć do niego. Ukryła je w najciemniejszym zakamarku jej serca i dopuszczała do siebie tylko szczątki wspomnień. Stworzyła w sobie swego rodzaju tamę, aby ukrócić sobie cierpień i żałoby. Teraz to wszystko pękło. Jej umysł zalała powódź wspomnień i uczuć, o które już od dawna się nie podejrzewała. W tym momencie mogła być pewna już tylko trzech rzeczy: nie będzie jej łatwo żyć obok niego, patrzeć, jak układa sobie życie z inną kobietą i wiedzieć, że jest dla niego tylko przeszłością...
Nagle usłyszała kroki na korytarzu. W pośpiechu odwróciła się w stronę ściany i nakryła kołdrą pod samą brodę. Przeczucie mówiło jej, że to właśnie do jej pokoju kieruje się ta osoba. Nie znała dokładnie jej zamiarów, więc wolała udać, że śpi.
Nie pomyliła się. Drzwi otworzyły się powoli, wpuszczając do pomieszczenia trochę światła. Hermiona odważyła się delikatnie uchylić powieki. Jasnowłosy mężczyzna stał w drzwiach, opierając się biodrem o futrynę i wpatrywał prosto w jej stronę. Czego, do cholery, Draco Malfoy szukał w jej pokoju o tej porze? Bała się poruszyć, żeby przypadkiem nie odkrył, że dziewczyna nie śpi. Starała się oddychać spokojnie i miarowo, choć jej serce waliło jak oszalałe. Zacisnęła powieki czekając na rozwój wypadków.
Ku swojemu zdziwieniu usłyszała kroki i odgłos zamykanych drzwi. Gdy znów otworzyła oczy, Dracona już nie było. Odetchnęła z ulgą i odwróciła się na plecy.
Obserwował, jak ciało przytulonej do niego kobiety unosi się delikatnie i opada pod wpływem oddechu. Pogłaskał ją delikatnie po włosach. Nie była to oznaka czułości, ale próba poczucia czegokolwiek. Czy dotykając kobiety, z którą spędzi resztę życia nie powinien czuć spokoju? O miłości nawet nie myślał. Wystarczałyby jakiekolwiek głębsze uczucia, aby oderwać myśli, od dziewczyny śpiącej kilka pomieszczeń dalej. Siedziała w jego głowie, odkąd zobaczył ją w głównej siedzibie Voldemorta. Miał nadzieję, że to chwilowe. Normalne, po tak długiej rozłące. Ale wspomnienia o niej towarzyszyły mu w każdym momencie.
Najdelikatniej jak tylko mógł, wysunął się spod śpiącej dziewczyny z nadzieją, że jej nie obudzi. Astoria odwróciła się powoli na drugi bok. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, aby mieć pewność, że nie powróciła do niego z objęć Morfeusza. Kiedy nie zrobiła już żadnego ruchu, wyszedł po cichu z pokoju. Jego umysł głośno protestował, ale z całych sił starał się go ignorować. Przeszedł na palcach przez ciemny korytarz. Delikatnie uchylił drzwi do jej pokoju. Stanął, oparł się o futrynę i spojrzał na ciemny zarys śpiącej dziewczyny. Zwinęła się w kłębek przy ścianie, a włosy, które odzyskały już swój naturalny kolor, przykrywały delikatnie resztę poduszki. Z tej perspektywy mógł dostrzec tylko jej piegowaty, lekko zadarty nosek. Właśnie w tym momencie, gdy znów poczuł że mógłby być przy niej zrozumiał, że jest jej winien wyjaśnienia. Nie będzie to łatwa rozmowa, ale konieczna. Będzie musiał powiedzieć, dlaczego zniknął bez słowa, dlaczego udawał martwego i zupełnie się na nią zamknął.
Spała tak spokojnie. Wyglądała tak niewinnie, że aż nie mógł oderwać od niej wzroku. Zamrugał kilka razy, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swojego pokoju.
Obudziły ją pierwsze promienie słońca. Przeciągnęła się leniwie, wstała i wolno podeszła w stronę szafy. Szybko wybrała sobie ubranie i weszła do skromnej łazienki. Kiedy cudowna, gorąca woda zaczęła stróżkami spływać po jej ciele, przez chwilę poczuła się jak w domu. Ociągała się jak tylko mogła, aby jak najdłużej rozkoszować się tym uczuciem. Wreszcie jednak wytarła się ręcznikiem, założyła luźną, starą bluzkę i jeansowe spodnie. Dopiero kiedy wyszła ze swojego pokoju, uderzyła w nią cisza panująca w całym domu. Wydawało jej się, jakby była w zupełnej próżni, odcięta od jakichkolwiek dźwięków. I najwidoczniej była sama.
- Halo? Jest tu kto? - odważyła się zawołać niepewnym głosem.
Odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Trochę nią uspokojona, zaczęła iść korytarzem w stronę drzwi wyjściowych. Nie robiła sobie nadziei, że jest jakakolwiek możliwość ucieczki, ale chciała zacząć zwiedzanie od początku.
Po przejściu krótkiego korytarza można było pójść w głąb domu lub ruszyć schodami na górę. Najpierw zdecydowała się na pierwszą opcję. Salon już widziała, więc zajrzała do niego tylko pobieżnie. Dalej była mała, ciemna kuchnia. Była w typowo czarodziejskim stylu, nic z nowoczesnych mugolskich urządzeń, choć w porównaniu do kuchni państwa Weasley'ów, ta aż kipiała przepychem i bogactwem. Na stole stał kubek zupełnie zimnej kawy i wystygła jajecznica. Mała karteczka leżąca obok informowała, że to jej śniadanie. Nie miała najmniejszego prawa, by narzekać. Zjadła wszystko w pośpiechu, aby mieć więcej czasu na zwiedzanie domu przed powrotem jego właścicieli.
Po kuchni przyszła pora na ogromną sypialnię. Na łóżku spokojnie zmieściłyby się trzy osoby. Sprawiało wrażenie zniewalająco wygodnego, co potęgował tylko stos poduch. Większość z nich było w odcieniach butelkowej zieleni, tak samo jak kołdra. Hermiona mimowolnie usiadła na nim i pogładziła ręką po pościeli. Tutaj spał Draco... Wraz z Astorią oczywiście. Cały pokój był trochę jaśniejszy od pozostałych pomieszczeń, które widziała. Ściany miały odcień, przywodzący na myśl nieotynkowaną ścianę, ale mimo swojej ponurej szarości pasowały tam idealnie. Z obu stron łóżka stały nocne szafki. Niewiele myśląc Hermiona postanowiła sprawdzić ich zawartość. Ta należąca do Astorii była otwarta. Leżało tam kilka drobiazgów takich jak szczotka do włosów czy aktualnie czytana książka. Hermiona zamknęła ją natychmiast, nie widząc potrzeby przetrząsania rzeczy dziewczyny. Zaciekawiona podeszła do szafki Dracona. Najpierw sprawdziła szufladę. Zamknięta. Trochę zawiedziona spróbowała otworzyć drzwiczki szafki. Zrezygnowała już po jednej próbie. Nie było sensu szarpać się z zabezpieczonymi zaklęciem przedmiotami. Jej wzrok padł jednak na sam dół szafki. Draco, zamykając ją ostatnio, przytrzasnął wąski kawałek materiału. Hermiona zobaczyła kilka wystających centymetrów czarnej wstążki. Złapała za miękki, wyświechtany materiał i pociągnęła. Nie drgnął nawet o milimetr. Poddała się z westchnieniem i wstała. Nie było sensu więcej czasu spędzać w sypialni Dracona i Astorii. Zdecydowanie nie było to miejsce, w którym chciałaby spędzać dużo czasu. Zajrzała jeszcze tylko do ich osobistej łazienki z ogromną wanną dla dwojga. Całe pomieszczenie było złoto-białe i aż przytłaczało swoim bogactwem. Hermiona przyznała w duchu, że z Draconem zdecydowanie jest coś nie w porządku. Jego zamiłowanie do przepychu i bogactwa było co najmniej niepokojące.
Na tym piętrze znalazła jeszcze garderobę oraz łazienkę dla gości. Szybko ruszyła na górę i miała nadzieję, że nikt nie wróci teraz niespodziewanie do domu. Nie chciała się tłumaczyć w razie, gdyby nie miała prawa szwendać się po domu. Na piętrze nie było wiele pomieszczeń. Oprócz ładnie urządzonej sypialni dla gości, która utwierdziła ją w przekonaniu, że jej pokój był jedynie pomieszczeniem dla służby, znalazła też dwa zamknięte pokoje i ostatni najmniejszy. Jej serce ścisnął smutek, gdy tylko zobaczyła, co się tam znajduje. Pomieszczenie nie było jeszcze w pełni urządzone, ale zaraz przed nią stała pięknie rzeźbiona, drewniana kołyska dla dziecka. Wyglądała na bardzo starą. Podeszła bliżej, aby móc się jej przyjrzeć. Wyglądała na bardzo starą i używaną przez wiele lat. Z przodu srebrnymi literami wypisane było nazwisko rodowe Malfoy. Być może ta kołyska była w rodzinie od lat, przekazywana młodszemu pokoleniu. Być może kiedyś leżał w niej Lucjusz. Z pewnością należała do Dracona i za jakiś czas będzie spał tutaj jego potomek. Jego i Astorii... Przez chwilę zapragnęła ją zniszczyć. Spalić w kominku w salonie po prostu o niej zapomnieć. Wyszła jednak pospiesznie z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
Skierowała się do salonu, aby znaleźć sobie jakąś książkę. Nie widziała w tym domu innych zajęć dla siebie. Nikt nie zostawił jej listy z zadaniami do wykonania, więc uznała, że ma wolne aż do powrotu któregoś z właścicieli domu. Regał z książkami był ogromny, ale nie stawiał przed nią wielkiego wyboru. Większość dzieł zdecydowanie nie nadawała się do czytania. Szlamy. Zagrożenie czy niegroźna anomalia? Hermiona prychnęła widząc ten tytuł i podążyła wzrokiem dalej. Mugole, szlamy, charłaki i inne dziwactwa. Takich tytułów było mnóstwo i Hermiona z ulgą znalazła wśród niech jakąś normalną, wartościową książkę. F. S. Fitzgerald Wielki Gatsby. Czytała już kiedyś tę powieść, ale w obecnej sytuacji uznała, że warto do niej wrócić. Wydanie było bardzo stare i wyświechtane, ale miało swoją duszę. Rozłożyła się więc wygodnie na kanapie i pogrążyła w lekturze.
Już po kilku stronach zaczęła niebezpiecznie utożsamiać się z głównym bohaterem. Kimś, z założenia, gorszym od ukochanej osoby. Kimś, kto nie może pogodzić się z własną przeszłością i wspomnieniami. Kimś, kto żyje nadzieją i marzeniami. I tym właśnie się różnili. Ona nie miała już marzeń, nadziei i złudzeń. Trwała wojna i zapewne przynajmniej połowa z bliskich jej osób jej nie przeżyje. A ona nawet nie mogła pomóc im w walce bo tkwiła bezczynnie w tym cholernym domu Dracona Malfoy'a.
Jakim cudem ta banda cholernych idiotów została jego współpracownikami? Zamknął drzwi kopniakiem, aby przelać na nie choć odrobinę swojej złości. Klnąc zdjął marynarkę i niechlujnie rzucił ją na wieszak. Miał ochotę krzyknąć, gdy spadła na podłogę. Co za okropny dzień! Zupełnie nic nie szło po jego myśli. Wilson, ten idiota, znów spaprał całą misję swoją niedyskrecją i kilka miesięcy ciężkiej pracy poszło w cholerę. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej był tak wściekły i zmęczony życiem.
Wszedł do salonu, minął leżącą na kanapie Granger, wyciągnął z barku butelkę Ognistej, nalał sobie całą szklankę i usiadł obok leżącej dziewczyny. Westchnął ze zmęczeniem i poluzował butelkowozielony krawat. Spojrzał w prawo i napotkał czujne spojrzenie dużych, czekoladowych oczu. Granger wyglądała zza książki i obserwowała każdy jego ruch. Świeżo umyte włosy odzyskały kształt, który pamiętał jeszcze z czasów szkolnych.
- No i co się gapisz, Granger? - zagadnął zaczepnie, próbując choć na chwilę wrócić do beztroskich czasów szkolnych.
Zamiast wyczekiwanej, zadziornej odpowiedzi, spojrzenie natychmiast z zaciekawionego zmieniło się we wrogie i opuściło znów na litery powieści. Westchnął ponownie. Jej zachowanie boleśnie sprowadziło go na ziemię. Skończyły się czasy ich beztroskiego przekomarzania i sarkazmu, teraz królowała między nimi cisza przepełniona żalem,wyrzutami i niewypowiedzianymi słowami.
Blaise zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela z zaskoczeniem.
- Tylko prawdę. Wymyśliła sobie jakieś bzdury o Astorii, więc wyprowadziłem ją z błędu.
- To nie były żadne bzdury, ona miała znać dokładnie taką wersję – odpowiedział z niebezpiecznym spokojem.
- Żartujesz sobie? Dlaczego ją okłamujesz? Przecież dobrze wiesz, że...
- Zamknij się, Blaise! To przeszłość, do której nie chcę wracać. Nie mogę, nie w obecnej sytuacji.
- Ona powinna znać prawdę. Jeżeli nadal będzie odnosiła się z taką pogardą do wszystkich śmierciożerców, to skończy w piachu szybciej, niż myślisz. Musiała wiedzieć, że ma kogoś po swojej stronie. Ma mnie, ciebie i Mary. Ona nie jest głupia, nie zdradzi nas.
- Skąd ci się w ogóle wziął pomysł na te ckliwe wyznania? - warknął Draco.
- Nott ją pobił i mam nadzieję, że tylko tyle, bo nie znam szczegółów. Widziałem jej twarz w nocy, siniaki znikały już pod wpływem eliksiru, ale to nie wyglądało na jedno uderzenie. Pomyśl, jak ona musi się czuć.
Zabini nie mógł przeoczyć zmiany w twarzy Malfoy'a. W ułamku sekundy ze wściekłej zmieniła się w zaniepokojoną, a za chwilę przybrał maskę obojętności.
- Jeżeli chcesz jej pomagać, to proszę bardzo, ale mnie w to nie wplątuj.
Teraz to Blaise był wściekły. Jego wzrok rzucał w przyjaciela piorunami.
- Zwariowałeś? Przecież ją kochałeś! Jak możesz tak po prostu ją teraz zostawić z tym wszystkim samą?
- Jakbyś nie zauważył, mieszka w moim domu. Nie zostawiłem jej samej. Mieliśmy umowę, Blaise! Działamy tylko z ukrycia, ale ty najwidoczniej jesteś zbyt głupi i nas zdradziłeś! Kto będzie dbał o Ginny, jeżeli powieszą cię za zdradę?
Zabini już otwierał usta, aby odpowiedzieć, ale w tym momencie usłyszeli trzaśniecie drzwi wewnątrz domu.
- Wróciłam – krzyknęła Astoria śpiewnym głosem.
- Nie zbliżaj się do Granger, bo jeżeli ktoś dowie się o tym, co robimy, to nas powieszą! - mruknął Draco przez zaciśnięte zęby.
- Jak wolisz, ale ona zasługuje na prawdę!
- Teraz udawaj, że wszystko jest w porządku i wychodzimy. Astoria nie może o niczym wiedzieć.
Blaise kiwnął tylko głową i wyszedł na korytarz. Był wściekły na przyjaciela i na siebie. Był jednak pewien, że Granger powinna wiedzieć, że Draco jest po jej stronie. Nie przeczył, że było to ryzykowne, ale ostrożność nigdy nie była ich mocną stroną. Tylko narażając swoje życie mógł być pewien, że Ginny jest bezpieczna. Chciał też jak najlepiej dla Granger.
Draco był inny. Po bitwie zupełnie się od wszystkich oddalił i rzucił w wir pracy. Granger stała się tematem tabu. Zabini miał zupełny zakaz wymawiania jej nazwiska w jego obecności. A potem nagle oświadczył, że żeni się z Astorią. Dla Blaise'a był to szok, nigdy nie sądził, że przyjaciel byłby do tego zdolny.
Astoria stała przy drzwiach i zdejmowała lekką, skórzaną kurtkę. Uśmiechnęła się do mężczyzn i posłała im promienny uśmiech, przeczesując dłonią długie włosy. Draco podszedł do niej szybko i pocałował w usta na powitanie.
- Jak było w pracy? - zapytał swoim naturalnym tonem.
- Normalnie. Czy Granger już tu jest? - spoważniała nagle i spojrzała w stronę pokoju na końcu korytarza.
- Tak, ale myślę, że już śpi. Nie martw się, myślę, że to tylko tymczasowe. Tylko do czasu, aż Voldemort nie zdecyduje inaczej. Mi też ta sytuacja nie jest na rękę.
Blaise zaczął zastanawiać się, jakim cudem Draco oszukuje tyle osób jednocześnie. Granger, Astorię, a nawet siebie...
Rozbudziła się, gdy usłyszała głosy w głębi domu. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że ten żeński należał do Astorii. Później odezwał się Draco, a na końcu... Tak, to z pewnością był Blaise. Na palcach podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho, aby wszystko dokładnie słyszeć. Rozważała wyjście na korytarz, ale nie była pewna, czy jest gotowa na stanięcie z Astorią twarzą w twarz. To chyba było dla niej zbyt wiele na ten moment.
Nie wyłapując żadnych przydatnych informacji, znów położyła się na łóżku. Kolor ścian przyprawiał ją o mdłości. Gdyby tylko miała teraz swoją różdżkę... Ze smutkiem musiała przyznać, że z pewnością już dawno ją złamali. Dla nich była wart mniej od mugoli. Nienawidzili jej bardziej, niż ich, a tak naprawdę jej jedyną zbrodnią było pochodzenie. Im dłużej trwała wojna, tym bardziej była z niego dumna. Nie udało się im złamać jej silnej woli ani zachwiać pewności siebie. Dla nich była tylko szlamą, ale ona za każdym razem wybierałaby to, zamiast rasistowskiego rodu czystej krwi.
Cały czas starała się myśleć pozytywnie. Chciała wierzyć, że wojna dobiegnie końca, a ona będzie mogła wrócić do domu. Poślubić w końcu Rona... To kiedyś było jej marzenie, ale w świetle ostatnich wydarzeń, nie była już tego taka pewna. Im więcej razy widziała Draco, tym częściej miała ochotę pisać do niego listy, jak gdyby był nieobecny. Te dwa lata nie zmieniły jej uczuć do niego. Ukryła je w najciemniejszym zakamarku jej serca i dopuszczała do siebie tylko szczątki wspomnień. Stworzyła w sobie swego rodzaju tamę, aby ukrócić sobie cierpień i żałoby. Teraz to wszystko pękło. Jej umysł zalała powódź wspomnień i uczuć, o które już od dawna się nie podejrzewała. W tym momencie mogła być pewna już tylko trzech rzeczy: nie będzie jej łatwo żyć obok niego, patrzeć, jak układa sobie życie z inną kobietą i wiedzieć, że jest dla niego tylko przeszłością...
Nagle usłyszała kroki na korytarzu. W pośpiechu odwróciła się w stronę ściany i nakryła kołdrą pod samą brodę. Przeczucie mówiło jej, że to właśnie do jej pokoju kieruje się ta osoba. Nie znała dokładnie jej zamiarów, więc wolała udać, że śpi.
Nie pomyliła się. Drzwi otworzyły się powoli, wpuszczając do pomieszczenia trochę światła. Hermiona odważyła się delikatnie uchylić powieki. Jasnowłosy mężczyzna stał w drzwiach, opierając się biodrem o futrynę i wpatrywał prosto w jej stronę. Czego, do cholery, Draco Malfoy szukał w jej pokoju o tej porze? Bała się poruszyć, żeby przypadkiem nie odkrył, że dziewczyna nie śpi. Starała się oddychać spokojnie i miarowo, choć jej serce waliło jak oszalałe. Zacisnęła powieki czekając na rozwój wypadków.
Ku swojemu zdziwieniu usłyszała kroki i odgłos zamykanych drzwi. Gdy znów otworzyła oczy, Dracona już nie było. Odetchnęła z ulgą i odwróciła się na plecy.
Obserwował, jak ciało przytulonej do niego kobiety unosi się delikatnie i opada pod wpływem oddechu. Pogłaskał ją delikatnie po włosach. Nie była to oznaka czułości, ale próba poczucia czegokolwiek. Czy dotykając kobiety, z którą spędzi resztę życia nie powinien czuć spokoju? O miłości nawet nie myślał. Wystarczałyby jakiekolwiek głębsze uczucia, aby oderwać myśli, od dziewczyny śpiącej kilka pomieszczeń dalej. Siedziała w jego głowie, odkąd zobaczył ją w głównej siedzibie Voldemorta. Miał nadzieję, że to chwilowe. Normalne, po tak długiej rozłące. Ale wspomnienia o niej towarzyszyły mu w każdym momencie.
Najdelikatniej jak tylko mógł, wysunął się spod śpiącej dziewczyny z nadzieją, że jej nie obudzi. Astoria odwróciła się powoli na drugi bok. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, aby mieć pewność, że nie powróciła do niego z objęć Morfeusza. Kiedy nie zrobiła już żadnego ruchu, wyszedł po cichu z pokoju. Jego umysł głośno protestował, ale z całych sił starał się go ignorować. Przeszedł na palcach przez ciemny korytarz. Delikatnie uchylił drzwi do jej pokoju. Stanął, oparł się o futrynę i spojrzał na ciemny zarys śpiącej dziewczyny. Zwinęła się w kłębek przy ścianie, a włosy, które odzyskały już swój naturalny kolor, przykrywały delikatnie resztę poduszki. Z tej perspektywy mógł dostrzec tylko jej piegowaty, lekko zadarty nosek. Właśnie w tym momencie, gdy znów poczuł że mógłby być przy niej zrozumiał, że jest jej winien wyjaśnienia. Nie będzie to łatwa rozmowa, ale konieczna. Będzie musiał powiedzieć, dlaczego zniknął bez słowa, dlaczego udawał martwego i zupełnie się na nią zamknął.
Spała tak spokojnie. Wyglądała tak niewinnie, że aż nie mógł oderwać od niej wzroku. Zamrugał kilka razy, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę swojego pokoju.
Obudziły ją pierwsze promienie słońca. Przeciągnęła się leniwie, wstała i wolno podeszła w stronę szafy. Szybko wybrała sobie ubranie i weszła do skromnej łazienki. Kiedy cudowna, gorąca woda zaczęła stróżkami spływać po jej ciele, przez chwilę poczuła się jak w domu. Ociągała się jak tylko mogła, aby jak najdłużej rozkoszować się tym uczuciem. Wreszcie jednak wytarła się ręcznikiem, założyła luźną, starą bluzkę i jeansowe spodnie. Dopiero kiedy wyszła ze swojego pokoju, uderzyła w nią cisza panująca w całym domu. Wydawało jej się, jakby była w zupełnej próżni, odcięta od jakichkolwiek dźwięków. I najwidoczniej była sama.
- Halo? Jest tu kto? - odważyła się zawołać niepewnym głosem.
Odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Trochę nią uspokojona, zaczęła iść korytarzem w stronę drzwi wyjściowych. Nie robiła sobie nadziei, że jest jakakolwiek możliwość ucieczki, ale chciała zacząć zwiedzanie od początku.
Po przejściu krótkiego korytarza można było pójść w głąb domu lub ruszyć schodami na górę. Najpierw zdecydowała się na pierwszą opcję. Salon już widziała, więc zajrzała do niego tylko pobieżnie. Dalej była mała, ciemna kuchnia. Była w typowo czarodziejskim stylu, nic z nowoczesnych mugolskich urządzeń, choć w porównaniu do kuchni państwa Weasley'ów, ta aż kipiała przepychem i bogactwem. Na stole stał kubek zupełnie zimnej kawy i wystygła jajecznica. Mała karteczka leżąca obok informowała, że to jej śniadanie. Nie miała najmniejszego prawa, by narzekać. Zjadła wszystko w pośpiechu, aby mieć więcej czasu na zwiedzanie domu przed powrotem jego właścicieli.
Po kuchni przyszła pora na ogromną sypialnię. Na łóżku spokojnie zmieściłyby się trzy osoby. Sprawiało wrażenie zniewalająco wygodnego, co potęgował tylko stos poduch. Większość z nich było w odcieniach butelkowej zieleni, tak samo jak kołdra. Hermiona mimowolnie usiadła na nim i pogładziła ręką po pościeli. Tutaj spał Draco... Wraz z Astorią oczywiście. Cały pokój był trochę jaśniejszy od pozostałych pomieszczeń, które widziała. Ściany miały odcień, przywodzący na myśl nieotynkowaną ścianę, ale mimo swojej ponurej szarości pasowały tam idealnie. Z obu stron łóżka stały nocne szafki. Niewiele myśląc Hermiona postanowiła sprawdzić ich zawartość. Ta należąca do Astorii była otwarta. Leżało tam kilka drobiazgów takich jak szczotka do włosów czy aktualnie czytana książka. Hermiona zamknęła ją natychmiast, nie widząc potrzeby przetrząsania rzeczy dziewczyny. Zaciekawiona podeszła do szafki Dracona. Najpierw sprawdziła szufladę. Zamknięta. Trochę zawiedziona spróbowała otworzyć drzwiczki szafki. Zrezygnowała już po jednej próbie. Nie było sensu szarpać się z zabezpieczonymi zaklęciem przedmiotami. Jej wzrok padł jednak na sam dół szafki. Draco, zamykając ją ostatnio, przytrzasnął wąski kawałek materiału. Hermiona zobaczyła kilka wystających centymetrów czarnej wstążki. Złapała za miękki, wyświechtany materiał i pociągnęła. Nie drgnął nawet o milimetr. Poddała się z westchnieniem i wstała. Nie było sensu więcej czasu spędzać w sypialni Dracona i Astorii. Zdecydowanie nie było to miejsce, w którym chciałaby spędzać dużo czasu. Zajrzała jeszcze tylko do ich osobistej łazienki z ogromną wanną dla dwojga. Całe pomieszczenie było złoto-białe i aż przytłaczało swoim bogactwem. Hermiona przyznała w duchu, że z Draconem zdecydowanie jest coś nie w porządku. Jego zamiłowanie do przepychu i bogactwa było co najmniej niepokojące.
Na tym piętrze znalazła jeszcze garderobę oraz łazienkę dla gości. Szybko ruszyła na górę i miała nadzieję, że nikt nie wróci teraz niespodziewanie do domu. Nie chciała się tłumaczyć w razie, gdyby nie miała prawa szwendać się po domu. Na piętrze nie było wiele pomieszczeń. Oprócz ładnie urządzonej sypialni dla gości, która utwierdziła ją w przekonaniu, że jej pokój był jedynie pomieszczeniem dla służby, znalazła też dwa zamknięte pokoje i ostatni najmniejszy. Jej serce ścisnął smutek, gdy tylko zobaczyła, co się tam znajduje. Pomieszczenie nie było jeszcze w pełni urządzone, ale zaraz przed nią stała pięknie rzeźbiona, drewniana kołyska dla dziecka. Wyglądała na bardzo starą. Podeszła bliżej, aby móc się jej przyjrzeć. Wyglądała na bardzo starą i używaną przez wiele lat. Z przodu srebrnymi literami wypisane było nazwisko rodowe Malfoy. Być może ta kołyska była w rodzinie od lat, przekazywana młodszemu pokoleniu. Być może kiedyś leżał w niej Lucjusz. Z pewnością należała do Dracona i za jakiś czas będzie spał tutaj jego potomek. Jego i Astorii... Przez chwilę zapragnęła ją zniszczyć. Spalić w kominku w salonie po prostu o niej zapomnieć. Wyszła jednak pospiesznie z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
Skierowała się do salonu, aby znaleźć sobie jakąś książkę. Nie widziała w tym domu innych zajęć dla siebie. Nikt nie zostawił jej listy z zadaniami do wykonania, więc uznała, że ma wolne aż do powrotu któregoś z właścicieli domu. Regał z książkami był ogromny, ale nie stawiał przed nią wielkiego wyboru. Większość dzieł zdecydowanie nie nadawała się do czytania. Szlamy. Zagrożenie czy niegroźna anomalia? Hermiona prychnęła widząc ten tytuł i podążyła wzrokiem dalej. Mugole, szlamy, charłaki i inne dziwactwa. Takich tytułów było mnóstwo i Hermiona z ulgą znalazła wśród niech jakąś normalną, wartościową książkę. F. S. Fitzgerald Wielki Gatsby. Czytała już kiedyś tę powieść, ale w obecnej sytuacji uznała, że warto do niej wrócić. Wydanie było bardzo stare i wyświechtane, ale miało swoją duszę. Rozłożyła się więc wygodnie na kanapie i pogrążyła w lekturze.
Już po kilku stronach zaczęła niebezpiecznie utożsamiać się z głównym bohaterem. Kimś, z założenia, gorszym od ukochanej osoby. Kimś, kto nie może pogodzić się z własną przeszłością i wspomnieniami. Kimś, kto żyje nadzieją i marzeniami. I tym właśnie się różnili. Ona nie miała już marzeń, nadziei i złudzeń. Trwała wojna i zapewne przynajmniej połowa z bliskich jej osób jej nie przeżyje. A ona nawet nie mogła pomóc im w walce bo tkwiła bezczynnie w tym cholernym domu Dracona Malfoy'a.
Jakim cudem ta banda cholernych idiotów została jego współpracownikami? Zamknął drzwi kopniakiem, aby przelać na nie choć odrobinę swojej złości. Klnąc zdjął marynarkę i niechlujnie rzucił ją na wieszak. Miał ochotę krzyknąć, gdy spadła na podłogę. Co za okropny dzień! Zupełnie nic nie szło po jego myśli. Wilson, ten idiota, znów spaprał całą misję swoją niedyskrecją i kilka miesięcy ciężkiej pracy poszło w cholerę. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej był tak wściekły i zmęczony życiem.
Wszedł do salonu, minął leżącą na kanapie Granger, wyciągnął z barku butelkę Ognistej, nalał sobie całą szklankę i usiadł obok leżącej dziewczyny. Westchnął ze zmęczeniem i poluzował butelkowozielony krawat. Spojrzał w prawo i napotkał czujne spojrzenie dużych, czekoladowych oczu. Granger wyglądała zza książki i obserwowała każdy jego ruch. Świeżo umyte włosy odzyskały kształt, który pamiętał jeszcze z czasów szkolnych.
- No i co się gapisz, Granger? - zagadnął zaczepnie, próbując choć na chwilę wrócić do beztroskich czasów szkolnych.
Zamiast wyczekiwanej, zadziornej odpowiedzi, spojrzenie natychmiast z zaciekawionego zmieniło się we wrogie i opuściło znów na litery powieści. Westchnął ponownie. Jej zachowanie boleśnie sprowadziło go na ziemię. Skończyły się czasy ich beztroskiego przekomarzania i sarkazmu, teraz królowała między nimi cisza przepełniona żalem,wyrzutami i niewypowiedzianymi słowami.
Na raz wypił całą zawartość swojej
szklanki, ściągnął krawat i zaczął rozpinać koszulę.
- Po co ten karcący wzrok? - nie odpuszczał. - Nie będę się krępował we własnym domu. Miałem dzisiaj ciężki dzień. Zresztą... Ty i tak tego nie zrozumiesz – mruknął.
Dziewczyna bez słowa wstała, odłożyła książkę na swoje miejsce i wyszła z salonu. Po chwili usłyszał huk zatrzaskiwanych drzwi.
- Cholerna Granger – westchnął do swojej szklanki z alkoholem.
Dziewczyna opuszkami palców dotknęła ogromnego siniaka na swojej twarzy i syknęła. Namoczyła kawałek szmatki w eliksirze i przyłożyła do krwiaka.
- Wyprowadź się do mnie – usłyszała za sobą męski głos.
- Nie mogę. Tu nie chodzi o mnie, Blaise, tylko o moją rodzinę. W innym wypadku wyjechałabym stąd gdzieś daleko.
- Zajmę się nią jakoś, tylko błagam, wyprowadź się stąd.
- Nie! - ucięła temat dziewczyna, sycząc z bólu, gdy zbyt mocno przycisnęła rękę do siniaka.
- Zatłukę go, przysięgam. To już drugi raz w tak krótkim czasie. Powinienem zająć się tym ostatnio! Nie może mu to ujść na sucho.
Mary uśmiechnęła się tylko smutno, dotykając dłonią policzka Zabiniego.
- Nie teraz – szepnęła. - Będziesz miał tylko więcej problemów. Obiecaj, że nic nie zrobisz. Obiecaj mi, Blaise!
Czarnoskóry chłopak kiwnął tylko delikatnie głową. Miał już dość tej cholernej bezczynności. Mary cierpiała, a on nie był w stanie nic na to poradzić. Najchętniej zamordowałby za to wszystko Notta, ale to przysporzyłoby tylko jeszcze więcej problemów tej biednej, kruchej dziewczynie.
Gdy znów na nią spojrzał, w oczach miała łzy.
- Czy to wszystko kiedykolwiek się skończy? - załkała. - Czy będzie jeszcze normalnie? Jak wcześniej?
Objął ją delikatnie i przytulił twarz do jej rudych włosów.
- Tylko my o tym decydujemy. To może być niebezpieczne ale jeżeli zbierzemy wystarczająco ludzi, może się udać.
To co powiedział było bardzo ryzykowane. Czy wszczynanie rebelii przeciw Voldemortowi nie byłoby samobójstwem? Mógłby poświęcić swoje życie, żeby zapewnić bezpieczny świat osobom, które kocha, ale kto będzie je chronił, gdy on zginie a bunt upadnie? Co będzie z Mary, gdy Nott nie będzie miał świadomości, że Zabini jest gotów go zabić, gdy zrobi krzywdę swojej dziewczynie? To jest decyzja, którą będzie musiał rozważyć. Będzie musiał rozważyć, która opcja będzie lepsza dla Mary.
- To samobójstwo, wiesz, Blaise? - powiedziała patrząc na niego przestraszona.
- Wiem, ale dla ciebie mógłbym je popełnić – szepnął i przytulił ją do siebie mocniej.
_____________________________________
Jestem! Niestety do 23 czerwca rozdziały będą się pojawiały mniej więcej w takim odstępie czasu. No cóż, egzaminy ważniejsze! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :)
Motyw ze wstążką w szafce Dracona to mój mały ukłon w stronę osób, które czytały pierwszą część i pamiętają z niej kilka małych szczegółów! Ktoś skojarzył? :D
Do następnego, kochane!
~Mary <3
- Po co ten karcący wzrok? - nie odpuszczał. - Nie będę się krępował we własnym domu. Miałem dzisiaj ciężki dzień. Zresztą... Ty i tak tego nie zrozumiesz – mruknął.
Dziewczyna bez słowa wstała, odłożyła książkę na swoje miejsce i wyszła z salonu. Po chwili usłyszał huk zatrzaskiwanych drzwi.
- Cholerna Granger – westchnął do swojej szklanki z alkoholem.
Dziewczyna opuszkami palców dotknęła ogromnego siniaka na swojej twarzy i syknęła. Namoczyła kawałek szmatki w eliksirze i przyłożyła do krwiaka.
- Wyprowadź się do mnie – usłyszała za sobą męski głos.
- Nie mogę. Tu nie chodzi o mnie, Blaise, tylko o moją rodzinę. W innym wypadku wyjechałabym stąd gdzieś daleko.
- Zajmę się nią jakoś, tylko błagam, wyprowadź się stąd.
- Nie! - ucięła temat dziewczyna, sycząc z bólu, gdy zbyt mocno przycisnęła rękę do siniaka.
- Zatłukę go, przysięgam. To już drugi raz w tak krótkim czasie. Powinienem zająć się tym ostatnio! Nie może mu to ujść na sucho.
Mary uśmiechnęła się tylko smutno, dotykając dłonią policzka Zabiniego.
- Nie teraz – szepnęła. - Będziesz miał tylko więcej problemów. Obiecaj, że nic nie zrobisz. Obiecaj mi, Blaise!
Czarnoskóry chłopak kiwnął tylko delikatnie głową. Miał już dość tej cholernej bezczynności. Mary cierpiała, a on nie był w stanie nic na to poradzić. Najchętniej zamordowałby za to wszystko Notta, ale to przysporzyłoby tylko jeszcze więcej problemów tej biednej, kruchej dziewczynie.
Gdy znów na nią spojrzał, w oczach miała łzy.
- Czy to wszystko kiedykolwiek się skończy? - załkała. - Czy będzie jeszcze normalnie? Jak wcześniej?
Objął ją delikatnie i przytulił twarz do jej rudych włosów.
- Tylko my o tym decydujemy. To może być niebezpieczne ale jeżeli zbierzemy wystarczająco ludzi, może się udać.
To co powiedział było bardzo ryzykowane. Czy wszczynanie rebelii przeciw Voldemortowi nie byłoby samobójstwem? Mógłby poświęcić swoje życie, żeby zapewnić bezpieczny świat osobom, które kocha, ale kto będzie je chronił, gdy on zginie a bunt upadnie? Co będzie z Mary, gdy Nott nie będzie miał świadomości, że Zabini jest gotów go zabić, gdy zrobi krzywdę swojej dziewczynie? To jest decyzja, którą będzie musiał rozważyć. Będzie musiał rozważyć, która opcja będzie lepsza dla Mary.
- To samobójstwo, wiesz, Blaise? - powiedziała patrząc na niego przestraszona.
- Wiem, ale dla ciebie mógłbym je popełnić – szepnął i przytulił ją do siebie mocniej.
_____________________________________
Jestem! Niestety do 23 czerwca rozdziały będą się pojawiały mniej więcej w takim odstępie czasu. No cóż, egzaminy ważniejsze! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał :)
Motyw ze wstążką w szafce Dracona to mój mały ukłon w stronę osób, które czytały pierwszą część i pamiętają z niej kilka małych szczegółów! Ktoś skojarzył? :D
Do następnego, kochane!
~Mary <3
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego..
ja pamiętam :) przeczytałam całe poprzednie odpowiadanie w jeden dzień i wstążka należy do Hermiony.. zostawiła ją u niego, a potem znalazła pod poduszką.. Dracona oczywiście..
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję! :) Brawa za pamięć! :)
UsuńWspaniały rozdział <3 również pamiętałam o tej wstążce :p i jak o tym czytałam to tak cieplutko mi się na sercu zrobiło :D czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńOlix
Dziękuję! <3
UsuńOjaojaoja! !
OdpowiedzUsuńAaaaaa !!! Mega <3 naprawdę bardzo udany rozdział i oczywiście warto było czekać!
Bardzo fajny opis całego domu, tak się zastanawiam co to była za wstążka? Coś związanego z Hermiona? Chociaż nie przypominam sobie... no ale pewnie później się wyjaśni :)
Szkoda ze nie jest jak dawniej... ale mam nadzieje ze Draco się ogarnie i powie jej prawdę :) to by chyba przelamalo te niechęć no i by było więcej dramione :D
Co do Blaisa to fajnie ze tak się opiekuje Mary chociaż ta ich relacja wygląda na coś więcej i tylko dlatego ze chce żeby był z Ginny jestem temu przeciwna! No ale z drugiej strony Mary wcześniej przyznała ze kocha Notta więc może są tylko przyjaciółmi?
No ale to tylko takie moje przemyślenia życiowe xd
Buziaki i mam nadzieje jak najszybciej do następnego rozdziału!
Pozdrawiam, Aga :)
O wstążce jeszcze będzie! :) Dziękuję za komentarz :)
UsuńTaaaak, Malfoy taki Malfoyowaty. :D Uwielbiam i wcale nie chcę, żeby nagle było między nimi kolorowo. Te niedopowiedzenia, te raniące słowa, ta pozorna obojętność - kwintesencja Dramione, niechaj trwa. :) Nawet Astoria tutaj nie grała mi na nerwach i nie zrobiła nic okropnego.
OdpowiedzUsuńDobra robota! :)
PS. Od razu skojarzyłam ten materiał i waliłam głową w stół, że Hermiona się nie zorientowała. ;)
Oh, jak ja uwielbiam tego bloga! Zawsze jak widzę, że pojawił się nowy rozdział mknę, aby go przeczytać! Malfoy, to Malfoy. Mam wrażenie, że rozdział jest tylko ciszą przed burzą! Obym miała rację <3
OdpowiedzUsuńLayls
Dziękuję! <3
UsuńŚwietny rozdział, cieszę się, że jednak Draco kompletnie nie zwariował i widocznie jest po dobrej stronie :D czekam na kolejne wyjaśnienie spraw :D Pozdrawiam i dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńhttp://slady-cieni-dramione.blogspot.com/
Z Draconem to trudna sprawa jest :D
UsuńPamiętam tę wstążkę i przyznam, że fala goryczy zalała mnie od środka, gdy sobie o niej przypomniałam. Znowu wspomniały mi się stare, beztroskie czasy Hogwartu. Jak wiele się od tego czasu zmieniło, Draco już nie jest niegrezcznym chłopcem, a Hermiona przemądrzałą Gryfonką. Jest ciekawie, nie powiem, że nie, bo te opowiadanie również uwielbiam, ale te sentymenty...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Bliase nie jest już takim wesołkiem jak kiedyś, ale wciąż czekam na rozwój sytuacji. Nie mogę się doczekać, kiedy Hermiona dowie się wszystkiego, bo mój umysł nie jest w stanie znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia, które chociaż trochę usprawiedliwiałoby Draco. Nie mam pojęcia jak Hermiona mu to wszystko wybaczy, ale ona go kocha i to naprawdę.
Żałuję, że tak krótko i tak rzadko, ale sama nie jestem w lepszej sytuacji, więc rozumiem i czekam,
Vanillia :*
Pocieszę Cię kochana, że bardzo dobrze pisze mi się kolejny rozdział, więc prawdopodobnie będzie niedługo i do tego długi :D
Usuńuhuhu to już nie mogę się doczekać :)
UsuńWybacz spóźnienie, ale ostatnio kompletnie wszystko zaniedbałam, łącznie z swoim opowiadaniem i zdrowiem. Po przeczytaniu tego rozdziału przyszła mi do głowy jedna myśl. Już gorzej nie mogła trafić. Mi się wydaje, że przemoc, którą doświadczyła u Notta była niczym z tym bólem psychicznym, zetknie się u Dracona i Astorii. Zastanawiam się czy Draco posłucha przyjaciela i wyjawi jej prawdę. Mi się wydaje, że długo już w takiej sytuacji nie wytrzyma.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dzieje się u Harry'ego i Ginny.
Dziękuję! :3
UsuńHarry i Ginny będą w następnym rozdziale! :)
Świetnie piszesz:) zdecydowanie zostaję na dłużej :D życzę weny ^^ i zapraszam do siebie http://szlak-bez-granic.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńRozdział -geniusz, oczywiście że pamiętałam o wstążce.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i czekam na nowy rozdział.
Tsuki <3
PS: Powodzenia na egzaminach <3
Dziękuje! <3
UsuńMam nadzieję, że zdam :D
Zdasz, zdasz na pewno :D
UsuńPozdrowionka,
Tsuki <3
W końcu się doczekałam!
OdpowiedzUsuńNormalnie piękne!
I tak wiele wyjaśniło.
Oboje z Draco i Hermi znaleźli się w trudnej sytuacji.
Mam nadzieję, że dadzą radę z niej wyjść.
rzeczywistość jest dośc trudna dla tej dwójki i może jednak gdy wszystko sobie wyjaśnią a zwłaszcza Draco jakoś się ułoży? Kto wie... nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Dla mnie jesteś o wiele lepsza od Venetii. I to bez porównania <3
p.s. w wolnej chwili zapraszam na autorskie opowiadanie : www.mrok-wyobrazni.blogspot.com
O matko! Dziękuję! Miło mi to czytać! <3
UsuńChętnie przeczytam Twoje opowiadanie, tylko proszę, przypomnij się po 23 czerwca, bo wcześniej nie dam rady :D
Jedno z najlepiej napisanych opowiadań jakie czytałam. Życzę ci dużo weny, bo już się nie mogę doczekać co będzie w następnym rozdziale. <3
OdpowiedzUsuńTak przypadkiem tutaj trafiłam. Czekam na dalszy rozwój sytuacji, ciekawe co tam jeszcze się wydarzy :)
OdpowiedzUsuńRozdziały do tej pory były bardzo ciekawe, trochę pytań się narodziło, no ale kolejne rozdziały pokażą co tam przygotowalas dla swoich bohaterów ;)
Pozdrawiam Cię ciepło,
Domi
Hejka :) Ten rozdział jest cudowny . Bardzo mi się spodobał. Jestem pod wielkim wrażeniem. Wszystko cudownie opisałaś. Uczucia i w ogóle. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Karolina J
Uwielbiam Twoje opowiadania! Wiem o co chodzi ze wstążką ;) cudne cudne cudne!
OdpowiedzUsuń