czwartek, 21 maja 2015

Rozdział 9 - Taniec zmysłów.

Witajcie! Przepraszam, ze tyle to trwa, ale teraz ostatnie na co mam czas, to blogi! Mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo przychodzę do Was z długim, choć może odrobinę niedopracowanym, rozdziałem, w którym w końcu coś się dzieje! :)

Z dedykacją dla mojej Vanilli, która co jakiś czas pyta co z rozdziałem i przez to mam wyrzuty sumienia gdy nic nie piszę! :D

Całuski i do następnego!
_________________________________________________

      Hermiona nie należała do najlepszych kucharek, a lista potrwa do ugotowania na kolację zaczęła ją powoli przerastać. Zły humor utrzymywał się w niej, odkąd Malfoy w popisowy sposób wygonił ją z salonu i nie mogła nawet w spokoju poczytać. Potem przyszedł na chwilę do jej sypialni i bez słowa wręczył listę żądań przygotowaną przez Astorię. Według tego miała dokładnie wysprzątać jadalnię, którą przeoczyła przy zwiedzaniu domu, nakryć do kolacji dla sześciu osób, przyrządzić pieczeń wołową oraz deser. Dziewczyna nie miała najmniejszego pojęci jak się z tym wszystkim wyrobi. Najpierw zabrała się za pieczeń, bo to potencjalnie powinno zająć jej najwięcej czasu.
        - Wołowina? - usłyszała za sobą zawiedziony głos.
        - Tak, Malfoy, wołowina. Wszelkie skargi zgłaszaj do swojej narzeczonej.
      Nie odwracając się w jego stronę kontynuowała przygotowania. Nie miała teraz czasu na durne dyskusje czy nawet zwykłą rozmowę. Dopiero dzisiaj pozna Astorię i wolałaby nie podpaść jej już pierwszego dnia.
      Nadal czuła na sobie jego badawczy wzrok. Po chwili chłopak zaczął nucić od nosem jakąś piosenkę. Ścisnęła mocniej ogromny nóż, którym kroiła mięso i odwróciła się szybko w jego stronę, celując w niego narzędziem.
        - Albo się zamkniesz, albo przetestuję swoją celność – warknęła.
        - Spokojnie, Granger, ten nóż jest zaczarowany. W kontakcie z ludzką skórą traci swoje tnące właściwości. Naprawdę myślisz, że dałbym co do ręki coś ostrego? - przewrócił oczami.
        - Ale nadal jest cholernie ciężki – mruknęła i powróciła do swojego zajęcia.
Malfoy wstał i powoli podszedł do okna.
        - Jest sprawa, Granger. Gdyby nie to, znalazłbym sobie inne zajęcie, niż denerwowanie cię. Chociaż to też kiedyś bardzo lubiłem.
      Zatrzymała się w pół ruchu. Świetnie, jeszcze czegoś od niej chciał. Przynajmniej wiedziała, że nie siedzi tutaj i nie irytuje jej zupełnie bez powodu. Jak na jeden dzień miała już zdecydowanie dosyć obecności Dracona Malfoy'a. Nie odzywał się do niej przez dwa lata, a teraz, drugiego dnia pobytu w jego domu, widzi i rozmawia z nim zdecydowanie częściej, niż by tego chciała. Chyba będzie musiała się do tego przyzwyczaić.
        - Słucham. Co to za sprawa? - odwróciła się ściskając bezużyteczny w obronie nóż.
        - Jak zapewne zauważyłaś, będziemy mieli dziś gości – westchnął.
        - Nie jestem głupia. Mam nakryć stół dla sześciu osób.
        - Nie twierdzę że jesteś głupia, Granger... Problem w tym że jedną z tych sześciu osób jest Nott – wypowiadając te słowa wpatrywał się w nią badawczo, chcąc odnaleźć każdą, nawet najmniejszą emocję na jej twarzy.
      Pierwsze co zauważył, to zbielałe od ściskania noża knykcie. Hermiona pobladła na twarzy i spojrzała na niego oczami wielkimi ze strachu. To trwało tylko chwilę, potem natychmiast odwróciła się w stronę mięsa.
        - A co ja mam z tym wspólnego? - zapytała obcym głosem, który według niej miał przypominać obojętny.
        - Zabini mi o wszystkim powiedział. Co dokładnie zrobił ci Nott? - zapytał ostrym tonem.
        - Nieważne. Nic wielkiego – mruknęła.
      Malfoy zaszedł ją od tyłu, złapał za nadgarstek i odwrócił brutalnie w swoją stronę. Zmierzyła go wściekłym spojrzeniem i próbowała wyrwać, ale ścisnął tylko mocniej jej przegub. Zrezygnowała po chwili nie było sensu się wyrywać, Draco był dla niej zdecydowanie zbyt silny.
      Nie bała się go. Nie sądziła, żeby był w stanie zrobić jej krzywdę. Zbyt bardzo mu ufała, mimo tego wszystkiego, co jej zrobił.
        - Powiedz mi to natychmiast, Granger – warknął głosem nieznoszącym żadnych dyskusji.
        - Nic w sumie nie zrobił. Nie zdążył, Mary mnie uratowała. Po co ci ta wiedza? – mruknęła po chwili.
      Poddała się. Kłótnie z nim nie miały sensu. A w dodatku zupełnie nie miała na nie czasu.
        - Muszę wiedzieć, jak cię bronić. Jesteś teraz u mnie, nie dam zrobić ci krzywdy, ktoś musi robić mi żarcie – powiedział tonem, który najwidoczniej miał być drwiący.
      Natychmiast wezbrała w niej ogromna wściekłość. Obronić... Za kogo on się uważał? Przez te dwa lata nauczyła się sama o siebie dbać. Była silna i umiała radzić sobie ze strachem. Po tym wszystkim, co zrobił, nie interesowała ją ta jego pomoc.
        - Wybacz, ale umiem sama o siebie zadbać. Mam gdzieś twoją ochronę, umiem zapewnić sobie bezpieczeństwo. Zapytaj Notta, czy nadal na blizny po nożu – syknęła.
      Szarpnęła się znowu, ale tym razem chłopak puścił ją natychmiast. Obrzucił ją jeszcze wściekłym spojrzeniem i wyszedł z kuchni.


      Głupia, uparta Granger. Racja, przesadził, gdy powiedział, że nie da zrobić jej krzywdy, ale ona źle to wszystko zinterpretowała. Jak wypadłby w oczach swoich podwładnych, gdyby pozwalał komukolwiek tykać swoją własność? Bo tym właśnie w tym momencie była Hermiona jego własnością. To czyniło ją nietykalną w oczach każdego, a Nott złamał tę niepisaną regułę.
Głośny trzask drzwi obwieścił powrót Astorii. Coś w Draconie przyjęło to z niepokojem. Dziewczyna jeszcze nie miała okazji poznać Granger i chłopak chciał odwlekać to w nieskończoność.
      W drzwiach salonu stanęła panna Greengrass i uśmiechnęła się do chłopaka delikatnie. Podeszła do niego miękko, zrzucając po drodze szpilki i pocałowała go mocno w usta. Była idealna. W każdym calu. Piękna, bogata, inteligentna, pracowita. Jej duże zielone oczy przypominały niekończącą się łąkę. Mężczyźni z pewnością zabijaliby się, aby móc być z nią choć przez dzień, a ona była tylko jego. Jego prywatny anioł i diablica w łóżku.
        - Przebież się w coś innego. Nie dam tak ci wyjść na kolację – mruknęła, marszcząc delikatnie nosek.
      Odsunęła się od niego szybko i ruszyła w stronę kuchni. Zaniepokojony Draco natychmiast podążył za nią. Kiedy po kilku sekundach w końcu nalazł się w pomieszczeniu razem z dziewczynami, Hermiona ewidentnie robiła wszystko, żeby tylko nie patrzeć na Astorię, za to jego narzeczona wpatrywała się w byłą Gryfonkę z pogardą.
        - Któregoś z moich poleceń nie zrozumiałaś? - warknęła. - Lepiej się pospiesz z tą kolacją, bo nie zamierzamy czekać na to w nieskończoność.
      Dziewczyna spojrzała na Hermionę jeszcze raz, potem przeniosła spojrzenie na Dracona, a potem znów na dziewczynę. Doskonale zrozumiał ten znak. Miał nie zbliżać się do Granger na krok.


      Serce biło jej jak oszalałe, gdy szła z pieczenią przez korytarz. Jedynym czego pragnęła, to już nigdy więcej nie zobaczyć Notta, a teraz ma stanąć z nim twarzą w twarz. Bardzo chciała zacisnął dłonie w pięści, jakby mogło to zmienić cokolwiek, ale talerz, który niosła, był na to zbyt ciężki. Nie chciała narażać się na gniew Astorii, a gdyby zniszczyła tę pieczeń z pewnością byłaby na nią narażona.
      Astoria... Ta idealna Astoria... Kiedy Hermiona zobaczyła ją w kuchni kilka godzin temu, miała wrażenie, że nogi się pod nią ugięły. Panna Greengrass wyglądała bardzo elegancko, ubrana w biurowy strój, z włosami związanymi w ciasny, gładki kok. Idealna, podkreślone kości policzkowe, której Hermiona zawsze jej zazdrościła i spojrzenie intensywnie zielonych oczu...
Zacisnęła powieki i kilka razy odetchnęła głęboko, nim weszła do jadalni. Kiedy otworzyła drzwi, wszystkie spojrzenia na chwilę skierowały się prosto na nią. Wśród zgromadzonych osób nie znała tylko jednej dziewczyny. Widywała ją na korytarzach Hogwartu, ale za nic w świecie nie mogła przypomnieć sobie jej imienia. Blondynka siedziała obok Zabiniego i jej dźwięczny śmiech umilkł natychmiast, gdy była Gryfonka pojawiła się w drzwiach.
      Wzrok Hermiony powędrował szybko w stronę Notta, który siedział po drugiej stronie stołu. Wyglądał dokładnie jak rozpieszczony dzieciak z bogatego domu. Drogie ubranie, idealnie ułożone włosy i ten bezczelnie arogancki wyraz twarzy. Nienawiść jaka zebrała się w dziewczynie momentalnie rozgrzała ją od środka. Uspokoiła się trochę, gdy spojrzała na siedzącą obok niego Mary. Dziewczyna patrzyła na nią z typowa obojętnością, ale Hermiona wiedziała, że to tylko maska. Wiedziała, że Mary jej po jej stronie. Tylko ona tak naprawdę nie traktowała jej z góry. Zdecydowała więc, że pokona swój strach. Podeszła w ich stronę i wychylając się pomiędzy Nottem, a Mary, położyła pieczeń na stole. Zrobiło jej się niedobrze, gdy poczuła woń jego perfum. Gdyby do tego poczuła jeszcze zapach alkoholu, z pewnością nie utrzymałaby na miejscu zawartości swojego żołądka. Jej serce biło ze strachu jak oszalałe, ale dała radę. Tutaj była nietykalna. Teodor mógł jej nienawidzić, ale nie mógł jej skrzywdzić. Nie w tym domu. Odchodząc dotknęła jeszcze delikatnie ramienia Mary. Niby przypadkiem się o nie otarła. To było jej przywitanie i okazanie sympatii. Podziękowania za całą dobroć którą u niej doświadczyła. Wcześniej nie miała okazji tego zrobić, ale wiedziała, że Mary zrozumiała ten mały gest. Podeszła szybkim krokiem do Astori.
        - Czy coś jeszcze mam zrobić? - zapytała z dumnie uniesioną głową.
        - Zejdź mi z oczu – mruknęła tylko dziewczyna, machając lekceważąco ręką.
      Hermionie nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Z ogromną ulgą skierowała się do kuchni. Z westchnieniem usiadła przy stole i ukryła twarz w dłoniach. Powinna zabrać się już za dalsze przygotowanie deseru, ale nie miała siły wstać. Wszystko w tym miejscu było takie okropne i wrogie. Jakby cały cholerny świat był przeciw niej.
      Po dłuższej chwili wreszcie zebrała się w sobie. Astoria ją zamorduje, jeżeli nie zdąży z tą idiotyczną malinową tartą. Jedynym ogromnym plusem tej sytuacji było to, że mogła podkraść kilka malin które tak uwielbiała. W Zakonie nie mogli pozwolić sobie na takie drogie rzeczy. Jedzenie ograniczało się do pieczywa jajek i kilku warzyw. Czasem również jabłek. Teraz te owoce smakowały tak cudownie, że mogłabym jeść je cały wieczór...
        - Znów spotykamy się w kuchni – męski głos wyrwał ją z przemyśleń. Aż podskoczyła na jego dźwięk. Odruchowo zaczęła rozglądać się za narzędziem obrony, ale nic nie leżało w zasięgu jej ręki. Odwróciła się szybko w stronę chłopaka.
        - Jeden krok, a zacznę krzyczeć – warknęła, próbując ukryć swój strach.
Nott przeszywał ją wzrokiem, ale trudno było jej cokolwiek odczytać z jego twarzy.
        - Spokojnie, jesteś nietykalna – powiedział, praktycznie nie poruszając wargami.
        - Więc czego chcesz?
        - Zabłądziłem, idąc do łazienki – uśmiechnął się złowieszczo, ale nie zrobił żadnego ruchu.
        - Pomyliłeś kierunki – odpowiedziała czujnie.
Stali chwilę w ciszy i mierzyli się spojrzeniami. Żadne z nich nie miało zamiaru się odzywać ani ruszać. Chociaż strach szumiał jej w głowie, patrzyła mu dzielnie prosto w oczy.
        - Mary niepokoi się, gdzie zniknąłeś – usłyszeli za sobą głos Dracona i Hermiona odetchnęła z ulgą.
        - Zabłądziłem – mruknął chłopak, nie spuszczając z Granger czujnego spojrzenia.
        - Zauważyłem – warknął Malfoy, zaciskając szczękę. Chociaż mówił spokojnie, Hermiona umiała zauważyć jego zdenerwowanie. Był bledszy niż zwykle, a jego wzrok był groźniejszy niż zwykle. Czujnym spojrzeniem odprowadził Notta aż do korytarza, a potem obrzucił jeszcze Hermionę krótkim spojrzeniem.
        - Astoria kazała ci się pospieszyć z deserem – mruknął tylko.


      Wszyscy byli już wstawieni, gdy Hermiona dolewała kolejną porcję wina. Atmosfera przy stole stała się o wiele luźniejsza. Blaise żartował w swoim starym stylu, wywołując u swoich towarzyszy salwy śmiechu. Sophie uwiesiła mu się na ramieniu i trzepotała rzęsami, ale chłopak przyjmował to z chłodną obojętnością. Niczego jej nie zabraniał, ale zdawał się w ogóle jej nie zauważać. Kiedy był podpity, Hermiona mogła zauważyć do kogo kierował wszystkie swoje żarty. Patrzył praktycznie tylko na Mary, która jako jedyna nie wyglądała ani odrobinę na wyluzowaną. Zabini był idealnym przyjacielem, wyczuwał nastrój dziewczyny i za wszelką cenę starał się wywołać uśmiech na jej twarzy. Nott też to zauważył i rzucał tylko co chwilę wściekłe spojrzenia w stronę Blaise'a. Mógł nie szanować Mary, ale uważał ją za swoją własność, a najwidoczniej Zabini niebezpiecznie zbliżał się do granicy.
      Hermiona z całej siły starała się ignorować przytuloną do Dracona Astorię. Jego ramię niedbale obejmowało roześmianą dziewczynę. On sam śmiał się z pewnym opóźnieniem, jakby szedł za tłumem, nie wiedząc nawet co robi. Czasem zawieszał wzrok gdzieś poza głowami wszystkich, aby znów wrócić świadomością do przyjaciół.
      Pijana Astoria musiała podeprzeć się na chłopaku, aby usiąść prosto. Pstryknęła palcami i zaśmiała się patrząc na Hermionę.
        - Wino – warknęła, nadstawiając kieliszek.
      Dziewczyna dyskretnie zacisnęła dłoń w pięść, ale podeszła powoli do Astorii. Miała ochotę powyrywać jej wszystkie oczy, ale uśmiechnęła się tylko do niej sztucznie. Wszystko w jej środku aż się gotowało z wściekłości. Była Gryfonką, do jasnej cholery! Nie była stworzona, aby usługiwać Ślizgonom, tylko, żeby walczyć i mieć swój honor.
      Ręka Astorii zatrzęsła się niebezpiecznie i krwistoczerwone wino spłynęło prosto na jej białą sukienkę. Zerwała się na równe nogi, wylewając resztę i chwiejąc się lekko, stanęła naprzeciw Hermiony. Jej twarz była czerwona z wściekłości, ale Gryfonka nie cofnęła się nawet o krok. Patrzyła jej tylko z pogardą prosto w oczy. Nie da się zastraszyć jakiejś rozpieszczonej gówniarze.
Ślizgonka wykonała szybki ruch różdżką i Hermiona poczuła, jak ból przygniata ją do ziemi. Nie był to Cruciatus, ale coś porównywalnego, bardzo niebezpiecznego. Niewidzialna siła zaczęła przyciskać dziewczynę do podłogi, zabierając całe powietrze z płuc. Miała wrażenie, że coś okropnie ciężkiego spadło nagle na jej brzuch i klatkę piersiową. Przerażający ból, jakby ktoś łamał jej wszystkie żebra. Chciała krzyknąć, nawet prosić o pomoc, ale z jej gardła wyszło tylko rzężenie. Błaganie o choć jeden haust powietrza. Tylko odrobinę tlenu...
        - Dość – usłyszała stanowczy głos i nagle wszystko ustało.
      Ogromny ciężar w ułamku sekundy zniknął z jej żeber. Podniosła się na łokciach, oddychając ciężko cudownym powietrzem. Rozejrzała się zlękniona po ludziach. Mary siedziała jak sparaliżowana i patrzyła na Hermionę przerażona. Sophie miała tylko na ustach pogardliwy uśmiech. Draco, który przerwał tę torturę, patrzył wściekle na Astorię.
        - Ona ma pozostać żywa. ŻYWA! Takie są wymagania Czarnego Pana i nie chcesz się potem tłumaczyć – wysyczał.
      Dziewczyna spojrzała na niego urażona i usiadła na swoim miejscu.
        - Wstawaj i idź po kolejne wino. Potem to posprzątasz – warknął w stronę Hermiony i powrócił do niedokończonego kawałka tarty.
      Hermiona dopiero teraz rozejrzała się po podłodze. Butelka wina leżała obok niej, a cała jej zawartość znalazła się na zielonym dywanie. Nadal oddychając ciężko wstała bardzo powoli. Przed oczami miała mroczki i chwiała się nieznacznie. Wspierając się ściany, wyszła powoli z jadalni do kuchni. Natychmiast pootwierała wszystkie okna, żeby poczuć na twarzy świeże powietrze. Astoria była tak samo nienormalna, jak wszyscy Ślizgoni, których znała. Tortury słabszych zawsze sprawiały im przyjemność, a teraz to Hermiona była łatwym celem. Gdyby tylko miała przy sobie swoją różdżkę... Była pewna, że pokonałaby Astorię kilkoma prostymi zaklęciami.


      Od kolacji minęły dokładnie cztery dni i ulubionym zajęciem Hermiony stało się unikanie Astorii i Dracona. Ślizgonka też najwidoczniej nie miała ochoty jej widzieć, bo panna Granger miała na razie okazję zobaczyć ją tylko kilka razy. Podobnie było z Draconem, z którym nie zamieniła ani jednego słowa. Kiedy Ślizgoni byli w pracy, Hermiona mogła rozkoszować się słodką samotnością. W tym momencie nie potrzebowała niczego innego bardziej, niż tego. Mimo wszystko Astoria jej nie oszczędzała, Hermiona codziennie znajdowała w kuchni listę zadań do wykonania, wraz z dokładnymi instrukcjami co do potraw. Zazwyczaj starała się wszystko zrobić jak najszybciej, aby mieć potem trochę czasu na poczytanie książki. Oprócz rasistowskich i obraźliwych ksiąg, na półce znalazła też kilka starych i wartościowych dzieł. Zagłębiała się w nie z lubością, choć na chwilę odcinając się od przykrej rzeczywistości. Mogła podróżować wraz z bohaterami, przeżywać przygody... Cieszyć się i płakać...
        - Ziemia do Granger – usłyszała złośliwy głos niedaleko swojego ucha i podskoczyła.
        - Czego chcesz? - warknęła w stronę Dracona.
        Zagłębiona w życie głównego bohatera nie zauważyła nawet, gdy mężczyzna wrócił z pracy. Czasem korciło ją, żeby zapytać o jego stanowisko w ministerstwie, ale zawsze wybierała jednak ciszę. Już na samym początku pobytu tutaj doszła do wniosku, że nie zamierza wchodzić z nim w jakiekolwiek dyskusje czy rozmowy. Skoro udawał przed nią martwego to niech tak pozostanie. Sam dokonał tego wyboru. On dla niej nie istniał już od dwóch lat.
        - Jest sprawa. Ucieszysz się – mruknął.
      Uniosła brwi i spojrzała na niego zaskoczona.
        - Za kilka dni spotykam się z Dumbledorem. Nie patrz tak na mnie, nie mogę zdradzać szczegółów. Polecenie Czarnego Pana. Postanowiłem pójść ci odrobinę na rękę. Czy jest coś w twoim domu, co chciałabyś mieć tutaj? Przekażę Dumbeldore'owi, żeby zabrał to ze sobą. Możesz napisać też krótki list pod warunkiem, ze będę mógł go wcześniej przeczytać. To co, chcesz coś stamtąd?
      Zastanowiła się przez chwilę. Najbardziej chciałaby mieć przy sobie swoich przyjaciół. Pomyśl o czymś racjonalnym, głupia – skarciła się w myślach. Tak naprawdę, to prawie niczego jej tutaj nie brakowało, jeżeli chodzi o rzeczy materialne.
        - Jest takie coś. Małe niebieskie pudełko w moim biurku. Jest zabezpieczone zaklęciem i tylko aj mogę go otworzyć.
        - Skąd mam mieć pewność, ze to nie podstęp? - zmrużył oczy z podejrzeniem.
        - To tylko kilka pamiątek, zdjęć. Najważniejsze dla mnie rzeczy. Zaufaj mi, lub dolej Veritaserum, nie mam nic do ukrycia – warknęła rozdrażniona samą jego obecnością.
        - Niech będzie, biorę za to odpowiedzialność – mruknął, odwrócił się i skierował w stronę wyjścia z salonu.
        - Malfoy! - zawołała za nim gdy otwierał drzwi.
Chłopak zatrzymał się, ale nie odwrócił. Stał w bezruchu i czekał, aż dziewczyna sprecyzuje swoje myśli.
        - Czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? W wiezieniu jest pewna kobieta... Megan Turner. Czy... Czy mógłbyś dowiedzieć się czy nadal żyje? P... Proszę... Draco... - szepnęła lekko łamiącym się głosem. Teraz wreszcie nadarzyła się okazja, aby cokolwiek dowiedzieć się o Megan. Jeżeli kobieta nadal będzie żyła, Hermiona zrobi wszystko, żeby jakoś ją stamtąd wyciągnąć.
        - Zapytam – odpowiedział chłopak chłodnym tonem. - Coś jeszcze?
        - Tak, dziękuję za uratowanie życia. Gdyby nie ty, Atoria pewnie by mnie zabiła – przełamanie swojej dumy, aby mu podziękować zajęło jej ostatnie cztery dni. Czuła jednak, ze musi to zrobić. Nie mogła być wobec niego niesprawiedliwa, w końcu zrobił dla niej coś dobrego.
        - Nie ma za co – mruknął obojętnym tonem, ale nie mogła zobaczyć, że uśmiechnął się delikatnie.


        - Idę z panem! - krzyknął rudy chłopak uderzając pięścią w stół.
      W pomieszczeniu natychmiast zawrzało. Wszystkie pary oczu zwróciły się w stronę spokojnie stojącego starca.
        - Rozumiem, że się martwisz, ale to nie jest najlepszy pomysł. Nie mamy pewności co do bezpieczeństwa.
        - Też chcę iść – wrzasnęła natychmiast Ginny.
      Siedziała obok Harry'ego i do tej pory spokojnie przysłuchiwała się wymianie zdań.
         - Zapomnij – warknął natychmiast jej brat.
      Kiedy zrobiła się cała czerwona ze złości, Harry położył jej uspokajająco rękę na ramieniu. Chłopak wrócił dwa dni temu, gdy z pomocą Dumbledore'a zniszczył jednego z horkruksów. Był wycieńczony, a jego ciało pokrywały liczne blizny i świeże razy, ale wciąż był żywy i miał siłę ducha, by walczyć. Tak jak wszystkich dobijała go bezczynność. Był na końcu świata w poszukiwaniu cząstek duszy Voldomorta, a nie jest w stanie pomóc przyjaciółce, która prawdopodobnie jest przetrzymywana tylko kilkadziesiąt kilometrów od niego.
Kiedy wrócił do Zakonu dotkliwie odczuł brak Hermiony. Nie rzuciła mu się na szyję, szczęśliwa, że wrócił żywy. Nie mógł opowiedzieć jej o wszystkim co przeżył i posłuchać jej głosu. Przeraziła go też zmiana w zachowaniu jego najbliższych.
      Ron chodził wściekły i wybuchał przy każdej okazji. Przez dwa dni pobytu Harry'ego w tym domu, przyjaciel rozbił już trzy kubki, nawrzeszczał na Ginny, że zbyt długo zajmuje łazienkę oraz kilka razy nawarczał na innych domowników. Wieczorami zamykał się za to w swoim pokoju i nikogo do niego nie wpuszczał. Harry był pewny, że Ron próbował wtedy wymyślić jakiś plan, by odbić dziewczynę.
      Za to Ginny stała się jedynie cieniem. Snuła się po domu jak duch. Blada, z podkrążonymi oczami i potarganymi włosami. Chociaż próbowała udawać i funkcjonować jak inni, w środku była zupełnie rozbita i można to było zobaczyć w jej oczach. Miała do siebie żal, że pokłóciła się z Hermioną, gdy ta wychodziła z domu na targ. A teraz mogła nie zobaczyć jej już nigdy. Nie odzywała się więc do nikogo i w ciszy przetrawiała swój ból.
      Matka Hermiona co jakiś czas zanosiła się głośnym płaczem. Przez większość dnia jednak spała, przez eliksiry, które pani Weasley sukcesywnie dolewała jej do herbaty. Razem z panem Grangerem stwierdzili, że tak będzie lepiej i choć trochę uśmierzą jej cierpienie.
        - To może być podstęp – powiedziała pani Wealey obcym tonem.
        - Dlatego nie chcę brać odpowiedzialności za chłopaka, Molly – odpowiedział starzec niewzruszony.
        - Nie będę tu siedział – wrzasnął Ron, robiąc się niebezpiecznie czerwonym na twarzy. - Nie jestem już dzieckiem i chcę ratować moją narzeczoną, do jasnej cholery!
        - Czego Sam-Wiesz-Kto może od ciebie chcieć, Albusie? - Molly zupełnie zignorowała syna.
        - Tutaj sprawa się komplikuje. Istnieje możliwość, że młody pan Malfoy działa na własną rękę. Prosił mnie o wyjątkową dyskrecje w tej sprawie, ta rozmowa nie może wyjść poza mury tego domu.
        - A co on ma wspólnego z Hermioną? - prychnął Ron.
        - Śmiem podejrzewać, że panna Granger jest przetrzymywana w jego domu.
     Oczy chłopaka błysnęły niebezpiecznie. Jego dziewczyna była uwięziona w domu tego dupka! Dupka, który zawsze miał powodzenie u kobiet i brał co chciał. Ani trochę mu się to nie spodobało. Tego było wręcz zbyt wiele, jak na jego wytrzymałość!
        - Chcę z nim porozmawiać. Pójdę czy wam się to podoba czy nie.


      Tydzień. Cholerny, męczący tydzień w tym znienawidzonym domu. To była jej pierwsza myśl, gdy tylko rozchyliła powieki. Czy nikt jej nie szukał? W tym czasie powinni ją już przecież odbić. Nie bądź egoistką – skarciła się w myślach. Dobrze wiedziała, jakie ryzykowne były takie akcje i nie chciałaby, żeby ktokolwiek stracił życie w jej obronie, ale chyba powoli już traciła rozum w tym miejscu.
      Przetarła opuchnięte od nocnego płaczu oczy i położyła jeszcze na chwilę bolącą głowę na miękkiej poduszce. W całym organizmie czuła, że spała zbyt długo. Niepewnie spojrzała przez okno. Słońce było już wystarczająco wysoko na niebie, by wzbudzić w niej przerażenie. Z pewnością było koło południa, a z pewnością na stole w salonie czekała na nią cała lista rzeczy do zrobienia. Przynajmniej zapowiadało się jeszcze kilka samotnych godzin...
      Pierwszym co wzbudziło jej niepokój był szelest w salonie. Może to tylko skrzaty albo umysł płata jej figle? Kiedy coś z impetem upadło na podłogę była już pewna, że nie jest sama. Ostrożnie skierowała się w tamtą stronę. Nie wiedziała, kogo bardziej nie chce tam spotkać: Dracona czy Astorię?
      Zasłyszane przekleństwo zupełnie rozwiało jej wątpliwości. Westchnęła i wkroczyła do salonu po swoją listę zadań. Starała się nie zwracać uwagi na popijającego w samotności Dracona. Nawet na niego nie spojrzała, tylko z bijącym sercem odszukała kartkę.
         - Nie żyje – usłyszała głos, gdy już go minęła. Zamarła w pół kroku, ale nie zamierzała się odwracać. Kto nie żyje? Harry? Astoria? Ron? Ginny?
         - Kto – zapytała ze ściśniętym gardłem.
         - Ta twoja szlama, o którą miałem zapytać. Zabrali ją na przesłuchanie zaraz po twoim odejściu i już nie wróciła. Wrzucili ją pewnie do jakiejś zbiorowej mogiły – język plątał mu się od nadmiaru alkoholu.
         - Megan – szepnęła Hermiona powstrzymując łzy.
      Dopiero teraz odważyła się spojrzeć na chłopaka. Nie wyglądał, jakby w ogóle wychodził z domu tego dnia. Włosy miał potargane, ubrany był jak zwykle elegancko, ale jakby bardziej niechlujnie.
        - Masz, napij się – wybełkotał i wyciągnął w jej stronę butelkę z resztką alkoholu. - To pomaga choć na chwilę.
         - Pijesz przed trzynastą? - zapytała z powątpiewaniem, ale przyjęła mały podarek.
         - Okoliczności tego wymagają – mruknął.
      Pociągnęła z butelki duży łyk i skrzywiła się. Nienawidziła, gdy ta paląca ciecz przelewała się przez jej gardło. Nie było to teraz jej największe zmartwienie, więc wypiła jeszcze trochę.
         - Siadaj – poklepał ręką miejsce obok siebie na kanapie.
      Nie miała ochoty się sprzeciwiać. Wszystko w niej wrzało z nienawiści i żalu. Zabili ją... Gdyby nie Hermiona, Magan może nawet dożyłaby lepszych czasów... Ale ona znów musiała czuć się winna czyjejś śmierci. Jakby tak miało być już zawsze.
      Draco wyrwał jej butelkę i doił resztę za jednym zamachem.
        - Idę po więcej – mruknął.
      Próbował wstać, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa, więc tylko bezwładnie zsunął się na podłogę. Klnąc oparł się o kanapę i niezdarnie próbował wstać.
        - Ja to zrobię – mruknęła dziewczyna. - Gdzie mam szukać?
      Wyciągnęła z barku jeszcze jedną butelkę whiskey i wróciła do chłopaka. Najwygodniej jak umiała rozsiadła się obok niego na podłodze, aby nie musiał wstawać, i podała mu alkohol.
Nie chciała być w tym momencie sama. Wolała nawet towarzystwo pijanego Malfoy'a, niż swoje własne. Kiedy tylko zostanie sama, znów zaleje ją poczucie winy i smutek. Chciała uciec od tego jak najdalej, przynajmniej na chwilę.
        - Kim dla ciebie była? - zapytał w końcu przerywając ciszę.
      Minęła chwila, nim Hermiona odważyła się opowiedzieć mu o Megan. Popijając co chwilę whiskey, której smak przestał już jej przeszkadzać, opowiedziała mu o całej nadziei, którą wzbudziła w niej poznana w celi kobieta.
        - A ty czemu zapijasz smutki? - zapytała pół butelki później, gdy alkohol już porządnie szumiał jej w głowie. Tak było lepiej. Słodkie upojenie, słodka nicość.
        - Wszystko się kurewsko pokomplikowało, Granger. Miałem wszystko: dom, piękną narzeczoną, wymarzoną pracę. Można nawet powiedzieć, że byłem szczęśliwy. A teraz wystarczy tylko jeden głupi krok, a znajdę się na dnie. Na samym dnie! Ale ja nie potrafię nie ryzykować kiedy coś jest tego warte. Ja po prostu czuję, że muszę. Ale mogę to przypłacić wszystkim, co mam.
        - Co takiego zrobiłeś?
      Wszystkie opory w zupełności zniknęły. W końcu rozmawiali normalnie, nieskrępowanie, jak kiedyś. Aktualne problemy i alkohol zupełnie przysłoniły napięcie i żal.
        - Działałem na własną rękę. Wiele. Zbyt wiele. A teraz się boję. Tak Granger, boję się. Jak każdy śmierciożerca.
Zapadła cisza.
        - Mam kilka zadań do zrobienia – mruknęła dziewczyna, próbując wstać. Świat wirował, ale poczucie obowiązku wciąż twardo stało na ziemi.
        - Zostań – warknął chłopak rozkazującym tonem i pociągnął ją z powrotem na podłogę.
Była zupełnie bezsilna wobec jego dotyku. Niezgrabnie wręcz upadła na podłogę i z westchnieniem oparła się o kanapę.
        - Te wszystkie problemy... Pamiętasz nas sprzed dwóch lat? - zachichotała, choć wcale nie było jej wesoło.
        - Tak. Byliśmy naiwni, skoro myśleliśmy, że coś może z tego wyjść. Kilka chwil słabości, których nie można było nawet nazwać związkiem.
        - Wiem, ale byłam wtedy szczęśliwa. Czułam, że mam wszystko. A ty? Byłeś wtedy szczęśliwy?
     Nie odpowiedział od razu, tylko przysunął się do niej tak blisko, że stykali się teraz ramionami.
        - Byłem – szepnął kilkanaście centymetrów od jej twarzy.
      Owiał ją jego oddech pachnący alkoholem i przywiał na myśl ich pierwszy pocałunek. Znów przez chwilę chciała skosztować jego ust. Przybliżyła się jeszcze o kilka centymetrów, tak blisko, że wymieniali się przyspieszonymi oddechami...

32 komentarze:

  1. Oczywiście jak zwykle genialnie:D Mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiały się częściej, bo aż mnie skręca z ciekawości co dalej:D

    OdpowiedzUsuń
  2. O MÓJ BOŻE
    Szybko, następny, błagam ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział!!! Codziennie wchodziłam na twojego bloga z nadzieją, że będzie nowy rozdział. I JEST!!! :D Ale z Astorii suka, miałam ochotę ją rozszarpać gołymi rękami. Teodor... brak mi słów, żeby opisać tego człowieka. Końcowa scena <3 ale podejrzewam, że do pocałunku nie dojdzie, byłoby to dość przewidywalne, a Ty lubisz nasz zaskakiwać XD cóż, wszystko co piękne szybko się kończy, dlatego czekam z niecierpliwością na kolejny booooski rozdział. ;)
    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny, dzięki której dodasz szybciutko nowy rozdzialik ;D

    Olix

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszyscy przewidują, że do pocałunku nie dojdzie to zaskocz nas i spraw by do niego doszło. ♥ Uwielbiam twoje opowiadanie, życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypatrzyłam parę błędów.
    Musiały być dość mocne skoro ja je dostrzegłam ale da się je naprawić na pewno;) Tymczasem sam rozdział jest naprawdę świetny. Czyta się jednym tchem. Biedna Hermiona ale Draco nie jest taki zły. Pomaga jej. Widać przeszłość nacisnęła na nim swoje piętno. I całe szczęście. Szczególnie zaintrygowała mnie rozmowa ich. A Astoria jest wredną małpą. W ogóle naprawdę jesteś niezwykła. Aż cię wręcz uwielbiam. Jedne z niewielu naprawdę genialnych dramione jakie czytałam! ściskam mocno i czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezła mieszanka ludzi zebrała się pod jednym dachem.
    Hermiona - nadal nie potrafię się przyzwyczaić do tej absurdalnej sytuacji, w której się znalazła. Jej zachowanie względem Dracona wyszło dokładnie tak jak sobie wyobraziłam - czyli naturalnie i w miarę logicznie. Tylko gdybym była na jej miejscu, to szukałabym jakiegoś sposobu, by się z tego domu wydostać. Nie wierzę w to, że nie może znaleźć sobie broni. I mam jeszcze co do niej pytanie. Czy chociaż w zemście napluła im do jedzenia? :D
    Draco - a jednak nie jest takim zimnym draniem za jakiego go w tym opowiadaniu miałam. Mimo tych wszystkich krzywd nadal ma do niej… sentyment? Mimo tego ciągnie dalej swoją farsę z Astorią i teraz wychodzi na to, że działa przeciwko Voldemortowi. Oj, to pachnie kłopotami.
    Astoria - czysty i nieco przerysowany typ suczy, u której upokorzenie Hermiony stoi na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że dostanie to, na co zasługuje. W pewnym sensie zasłużyła na Dracona. Oboje są siebie warci.

    Och, warto jeszcze wspomnieć na temat przyjaciół Hermiony.
    Harry - w końcu powraca. Szczerze napisawszy, to trochę brakowało mi jego obecności w opowiadaniu.
    Ginny - oczywiście okropnie się zmieniła. Najpierw Blaise, a teraz Hermiona. Dużo przeżyła. Czyżby miała jakieś oznaki depresji?
    Ron - on zachował się jak prawdziwy palant. Zamiast cieszyć się, że Hermiona żyje, to zgrywa dziecinnego zazdrośnika. Akurat w obliczu wojny się o takich rzeczach myśli na samym końcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie napluła :C Hermiona jest chyba na to zbyt dobrze wychowana :C

      Usuń
  7. Nie moge doczekac sie nastepnego! *w*

    OdpowiedzUsuń
  8. BONŻUR SINIORA!

    /Przepraszam za offtop w tym miejscu, ale jestem po 24 godzinach bez snu, zasypiam przed laptopem, ale w końcu Cię znalazłam/

    Chciałam tylko dać znać, że żyję, że nadrobię tę nową perełkę i dokończę poprzednią perełkę, choćby na sesji się paliło i waliło (zresztą - nie oszukujmy się - jeśli mam do wyboru Twoje ff i chemię organiczną, to chyba wybór jest jasny...)! Tak mi dopomóż latający potworze spaghetti.

    Pewnie dostanę po głowie, że zniknęłam na aż tyle, ale cóż, należy mi się.

    Do rychłego napisania!

    /PS U mnie niespodzianka! I dodaję do linków, co by nie zgubić. Buziam/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Wróciłaś <3 Wpadnę na pewno jak znajdę czas <3

      Usuń
  9. I teraz wchodzi Astoria xD

    OdpowiedzUsuń
  10. What ?! What !? Geniusz, świetny rozdział. Końcówka genialna, ale na pewno coś złego się zaraz wydarzy.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrowienia,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :)
    Jest parę błędów w zdaniach :
    ,,Po chwili chłopak zaczął nucić ,od nosem jakąś piosenkę"
    ,,Zapytaj Notta, czy nadal na blizny po nożu – syknęła."
    ,,Miała ochotę powyrywać jej wszystkie oczy"
    ,,Gdyby nie ty, Atoria pewnie by mnie zabiła"
    ,,Był wycieńczony, a jego ciało pokrywały liczne blizny i świeże razy"

    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    ~Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 O wiele łatwiej mi to poprawić, gdy widzę dokładnie te błędy! <3

      Usuń
  12. Mam nadzieję, że nic im nie przerwie :D
    Rozdział zajebisty, lecz nie lepszy niż poprzednie. Powiem, że dorównuje im i doskonale komponuje się z resztą ;p
    Wiem, że kilka dni temu rozdział się pojawił, ale mam pytanie:
    Aaaaa może jutro?
    :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :p
    http://dlaczego-kochasz.blogspot.com

    Skomentuj prologa :D !
    Dam, dam dam!
    Ari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję! <3 Bardzo po czasie, ale tak, tak, nowy wpis własnie jutro :D

      Usuń
  13. Super!
    Lubię takie miłe akcenty na koniec rozdziału :)
    Domi

    OdpowiedzUsuń
  14. Super!
    Lubię takie miłe akcenty na koniec rozdziału :)
    Domi

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem! Jestem!
    Nie wiem jak mogłam się aż tyle powstrzymywać z przeczytaniem tego, zważając na tą uroczą dedykację <3
    Ale przechodząc już do części oficjalnej: W końcu coś dłuższego, dużo się dzieje, a ja jak zwykle mam dużo do powiedzenia :D
    Pojawił się Blaise to ja już jestem w siódmym niebie, co prawda gdyby był na dłużej mogłabym być w ósmym, ale nie wybrzydzam! nie wybrzydzam! Ciekawi mnie wątek z tą Mary, ale Blaise nie może jej kochać, nie w ten sposób, czuję się trochę zazdrosna... :D Chciałabym żeby na powrót był z Ginny, ale Ty doskonale wiesz, bo nie omieszkam Ci przypomnieć o tym w każdym komentarzu, że tęsknię za starymi, szkolnymi czasami.
    Co dalej? Astoria mi się trochę spodobała. W pewien sposób intryguje, bo nie jest pustą idiotką, jest inteligentna, piękna, bogata, zadbana. Zastanawia się co musi się stać, by Draco o tym wszystkim zapomniał. Czy sentymenty wystarczą?
    Nott to odrażający typ, kiedy przechodzi koło Hermiony, sama czuję zapach alkoholu z jego ust.... obrzydliwiec!
    Ron mnie bawi, nie wiem czemu. Może dlatego, że tak nieudolnie planuje uwolnić swoją NARZECZONĄ, a może dlatego, że zestawieniu z Draconem nawet jego rude włosy bledną.
    W końcu pojawił się Harry. Gdy tylko pojawiła się pierwsza wzmianka o nim, czułam, że jakiś niewidoczny kamień spadł mi z serca. Jest wielką nadzieją, bo to przecież Wybraniec, on zawsze znajdzie sposób na ocalenie świata, a co dopiero Hermiony <3
    Dumbeldore i Draco i ich potajemne interesy, coś mi się wydaje, że to nie pierwszy i ostatni raz, ale czekam na rozwój wydarzeń.
    No i przechodzę w końcu do punktu kulminacyjnego, a mianowicie ich pocałunku. Bo to był pocałunek!? Jeśli ktoś im przeszkodził... boże co za ludzie :o

    Dobra ufff.... mogę odetchnąć, dotrwaliśmy do końca. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię już po pierwszych zdaniach, ale dzisiaj mam dużo weny i nie mogłam się powstrzymać :D
    Czekam oczywiście na kontinułing.
    Vanillia :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejka :) Rozdział jest genialny. Bardzo mi się spodobał. Jestem nim zachwycona. Wszystko tak cudownie opisałaś. Uczucia i w ogóle. Bardzo ciekawi mnie , co wydarzy się w następnym rozdziale. Czekam z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  17. Ostatnio przeczytałam dłuższy fragment Twojego poprzedniego opowiadania, wróciłam więc niejako do początku tej historii i muszę przyznać, że ta historia zmierza, w kierunku, który mi się nie podoba. Jestem zdziwiona, że Hermiona tak po prostu wybaczyła Draco to, że ją uderzył. Zresztą cała relacja głównych bohaterów wykreowana w Twoim opowiadaniu jest dysfunkcjonalna, a wręcz patologiczna. Trudno jest w ogóle uwierzyć, że tak inteligentna i rozsądna dziewczyna jak Hermiona zgodziła się na funkcjonowanie w tak nienormalnym związku. Poza tym kreujesz Draco na takiego drania, że naprawdę ciężko uwierzyć, że Granger obdarzyła go jakimś pozytywnym uczuciem. I szczerze mówiąc jego fatalnego zachowania nie usprawiedliwia nawet to, że w przyszłości prawdopodobnie zostanie szpiegiem. Cała ta sytuacja Malfoy- Astoria- Granger jest trochę absurdalna..... Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że po tym wszystkim co Draco zrobił Hermionie (okłamał ją pozwalając jej wierzyć że jest martwy, zaręczył się z inna kobietą, nazywał ich zażyłość epizodem, niemal na jej oczach całował i sypiał z inną kobietą i tak dalej) ona mu wybacza i żyją długo i szczęśliwie....Ja rozumiem, że prawdziwa miłość powinna przezwyciężyć wszystko, ale to co Ty opisujesz bardziej przypomina jakąś patologię niż miłość..., a Twój Malfoy (parafrazując cytat z Igrzysk Śmierci) nawet za tysiąc lat nie będzie wart Hermiony.
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw na chwilę wrócę do opowiadania tamtego. Fakt, sama teraz wiem, że w tamtym elemencie fabuły zdecydowanie 'przedobrzyłam' i nie był to najbardziej udany ruch z mojej strony. Teraz już na coś takiego bym się nie zdecydowała, ale akurat tamten dokładnie epizod wbiłam sobie do głowy na samym początku pisania opowiadania, kiedy o budowaniu fabuły nie miałam pojęcia a i nie podeszłam do tego zbyt psychologicznie. No cóż, już tak mam, że jak sobie coś wbiję do głowy, to tak się do tej myśli przywiązuję, że nie umiem z niej zrezygnować :)
      Teraz przechodząc do tego... Na drania przede wszystkim wykreowany jest w tym opowiadaniu, gdy Hermiona już go kocha. Nie będę się w to zbytnio zagłębiać, bo nie zamierzam zdradzać fabuły, ale mam w tym swój cel. Uwierz, dobrze wiem po co wprowadziłam do opowiadania Astorię i dlaczego Draco jest jaki jest. W mojej głowie brzmi to wszystko logicznie, ale to prawdopodobnie dlatego, że znam zakończenie pewnych wątków.
      A wracając do ostatniej parafrazy, może i Draco, którego na razie pozwoliłam Wam poznać nie jest jej wart, ale musisz pamiętać, że tak naprawdę widzicie teraz tylko tyle, ile pozwoliłam Wam zobaczyć :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Mrs Black bajkowe-szablony